Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyszedł się dowiedzieć!... Tak pana wszyscy kochają, że cały dom trapi się o pana. O co się pan boi?
— Ale mnie się zdaje, że tam jest więcej osób, rzekł chory.
— Więcej! to dobre!... Cóż to? ozy pan majaczy?... Dalibóg, pan w końcu oszaleje!... O, patrz pan.
Cibotowa żywo otworzyła drzwi, dając znak Magusowi aby się cofnął, Remonencqowi zaś aby postąpił.
— To ja, drogi panie, rzekł antykwarz w którego imieniu Cibotowa mówiła, przyszedłem dowiedzieć się o pana, cały dom jest niespokojny... Nikt nie lubi, aby śmierć pchała się do domu!... Przytem stary Monistrol, którego pan zna, kazał panu powiedzieć, że, gdyby pan potrzebował pieniędzy, jest na pańskie usługi...
— Posyła cię, abyś podglądał moje cacka!... orzekł stary zbieracz z cierpką nieufnością.
W cierpieniach wątroby, pacjenci żywią prawie zawsze jakieś osobliwe, chwilowe antypatje; skupiają swój niehumor na jakimś przedmiocie lub jakiejś osobie. Otóż, Pons wyobrażał sobie, że ktoś czyha na jego skarby, miał manję czuwania nad niemi, wysyłał co chwilę Schmuckego dla sprawdzenia czy nikt nie wślizgnął się do sankituarjum.
— O, pańskie zbiory są natyle piękne, odparł chytrze Remonencq, że mogły obudzić uwagę antykwarjuszy. Ja się tam nie znam na tych rzadkości ach, ale pan uchodzi za takiego znawcę, że, chociaż to za wysoki handel dla mnie, kupiłbym chętnie od pana z zamkniętemi oczyma... gdyby pan czasem potrzebował pieniędzy, bo nic tyle nie kosztuje co te wściekłe choroby... Ot, moja siostra, w trzy dni, wydała półtora franka na lekarstwa, kiedy to w niej zakrzepły humory, a byłaby pewnie wyszła i bez tego... Doktory to oszusty, korzystają z naszego stanu, aby...
— Dziękuję, żegnam pana, odparł Pons rzucając niespokojne spojrzenia.
— Odprowadzę go, szepnęła Cibotowa choremu, żeby przypadkiem czego nie ruszył.