Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jąc widokiem swoim ojcu szczęście, które nagrodziłoby najżywsze zgryzoty burzliwego życia. Dwie osoby, jedna na drugiem piętrze, druga na pierwszem, wyglądały na ogród i oznajmiły zaraz, że stary warjat bawi się tem aby kazać bić się z sobą dzieciom. Natychmiast liczne głowy ukazały się w oknach: margrabia spostrzegł to, rzekł coś synom, którzy natychmiast wdrapali się na okno i wskoczyli do jego pokoju, poczem Klemens uzyskał upragnione przez Kamila pozwolenie. A cały dom trząsł się od nowego szaleństwa margrabiego.
Kiedy Popinot zjawił się koło południa w towarzystwie swego pisarza i spytał w bramie o pana d’Espard, odźwierna zaprowadziła go na trzecie piętro, opowiadając że pan d’Espard, nie dalej niż dziś rano, kazał się bić swoim dzieciom i śmiał się — coza potwór! — widząc jak młodszy ugryzł starszego do krwi: z pewnością chce aby się pouśmiercali.
— Niech go się pan spyta czemu! dodała; sam nie wie.
W chwili gdy odźwierna wydawała ten ostateczny wyrok, sędzia znajdował się na trzeciem piętrze nawprost drzwi oblepionych afiszami oznajmiającemi kolejne ukazywanie się zeszytów Historji Chin w obrazach. Te zabłocone schody, ta brudna poręcz, te drzwi na których drukarnia zostawiła swoje piętno, to okno poszczerbione i te sufity na których chłopcy drukarscy malowali potworności dymiącym płomieniem swoich świec, stosy papierów i śmieci nagromadzonych po kątach rozmyślnie albo z niedbalstwa, słowem cały ten obraz tak dobrze godził się z faktami przytoczonemi przez margrabinę, że, mimo swej bezstronności, sędzia mimowoli uwierzył.
— Jest pan na miejscu; oto fabryka, gdzie Chińczyki zjadają tyle, ileby starczyło na wyżywienie całej dzielnicy.
Pisarz popatrzał na sędziego z uśmiechem; Popinot z pewnym trudem zachował powagę. Weszli do pierwszego pokoju, gdzie znajdował się starszy człowiek, pełniący widocznie obowiązki równocześnie woźnego, subjekta i kasjera. Starzec ten, był to totumfacki Chin. Długie półki, na których piętrzyły się wydane już zeszyty,