Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wykształcenie, byłyby go doprowadziły, zdaniem jego przyjaciół, do zaszczytnego udziału w rządzie. Król Karol X (wówczas brat królewski) cenił go wysoko; parostwo, urząd dworski, wybitne stanowisko czekały go niezawodnie. Ta kobieta obłąkała go i zniszczyła przyszłość całej rodziny.
— Jakie były wówczas przekonania religijne pana d’Espard?
— Był, rzekła, i jest jeszcze człowiekiem wysoce nabożnym.
— Nie sądzi pani, aby pani Jeanrenaud mogła oddziałać na niego w drodze mistycyzmu?
— Nie, proszę pana.
— Pani ma piękny pałac, rzekł nagle Popinot wydobywając ręce z za kamizelki i wstając aby rozsunąć poły surduta i ogrzać się. Ten buduarek jest wcale wcale, wspaniale te krzesła... Apartament luksusowy! Musi pani cierpieć w istocie, mieszkając tutaj, ze świadomością, że dzieci pani są źle pomieszczone, źle odziane i źle żywione. Dla matki nie wyobrażam sobie nic okropniejszego.
— Och, tak. Tak bardzo chciałabym dać jakąś przyjemność biednym malcom, których ojciec trzyma od rana do wieczora nad tem opłakanem dziełem o Chinach.
— Wydaje pani piękne bale, bawiliby się na nich, ale nabraliby może narowów rozrzutności. Bądź co bądź, ojciec mógłby ich pani przysłać raz albo dwa razy w ciągu zimy.
— Przyprowadza mi ich w Nowy Rok i w dzień moich urodzin. W te dni pan d’Espard robi mi tę łaskę, że zostaje z dziećmi u mnie na obiedzie.
— To bardzo osobliwe, rzekł Popinot z miną człowieka przekonanego. Czy pani widziała kiedy tę Jeanrenaud?
— Jednego dnia szwagier mój, który, przez troskliwość o brata...
— A, rzekł sędzia przerywając, pan jest bratem pana d’Espard?
Kawaler skłonił się bez słowa.
— Pan d’Espard, który znał tę sprawę, zaprowadził mnie do Oratorjum, dokąd ta kobieta chodzi na kazanie, bo to jest prote-