Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Umarł, rzekła kładąc palec ma ustach, umarł aby mi ocalić honor i życie.
Podniosła oczy do nieba. Byłaby zapłakała, gdyby miała jeszcze łzy.
— Ludwiku, podjęła, przysięgnij mi, przy tem łóżku, że zapomnisz to coś napisał i to co ci powiedziałam.
— Tak, mamo.
— Uściskaj mnie, drogi aniele.
Uczyniła długą pauzę, jakgdyby chcąc zaczerpnąć odwagi w Bogu i odmierzyć swoje słowa wedle sił jakie jej zostały.
— Słuchaj. Tych dwanaście tysięcy franków, to cały wasz majątek; trzeba abyś je zachował przy sobie, bo, skoro ja umrę, przyjdą tu komornicy, którzy opieczętują wszystko. Nic nie będzie tu do was należało, nawet wasza matka! I nie zostanie wam nic, biedne sieroty, jak tylko iść stąd, Bóg wie gdzie. Zabezpieczyłam los Anny. Będzie miała sto talarów rocznie i pewnie zostanie w Tours. Ale co ty poczniesz z sobą i ze swoim bratem?
Usiadła na łóżku i patrzała na dzielnego chłopca, który, z kroplami potu na czole, blady od wzruszenia, z oczyma wpół zamglonemi płaczem, stał przy łóżku.
— Mamo, odparł poważnym głosem, myślałem o tem. Oddam Marjana do kolegjum w Tours. Dam dziesięć tysięcy franków starej Annie, polecając jej aby je schowała w bezpiecznem miejscu i aby czuwała nad bratem. Następnie, ze stoma ludwikami które mi zostaną, pojadę do Brest, zaciągnę się jako majtek. Podczas gdy Marjan będzie kończył szkoły, zostanę porucznikiem okrętu. Słowem, umieraj spokojnie, mamo, nie bój się, będę bogaty, oddam naszego małego na Politechnikę, albo pokieruję nim wedle jego skłonności.
Błysk radości zalśnił w nawpół zgasłych oczach matki, dwie łzy spłynęły z nich, potoczyły się po rozpalonych policzkach; następnie głębokie westchnienie wydarło się z jej ust: omal nie umarła pod naporem radości, odnajdując duszę ojca w synu, który w jednej chwili stał się mężczyzną.