Strona:PL Balzac - Kuratela i inne opowiadania.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

winien wiedzieć, toteż wielkie było jego zdumienie, kiedy miał sposobność przekonać się o głębokiej ignorancji ludzi, którzy doszli we Francji do rządu. O ile do studjów pchnęło go powodzenie, natura okazała się hojna; dała mu wszystko, czego nie można nabyć: szybką orjentację, panowanie nad samym sobą, bystrość sądu, decyzję i to co stanowi o genjuszu w tym zawodzie, — bogactwo środków.
Kiedy uważał, że jest dostatecznie uzbrojony, Marcas zastał Francję pastwą wewnętrznych rozdarć, zrodzonych z tryumfu Orleanów nad starszą linją. Oczywiście, teren walk politycznych zmienił się. Wojna domowa nie może dziś trwać długo, nie przeniesie się już na prowincję. We Francji będzie już tylko krótkotrwała walka, w samej siedzibie rządu, i ona zakończy wojnę moralną, jaką najprzedniejsze inteligencje stoczą wprzódy. Ten stan rzeczy będzie trwał póty, póki Francja będzie miała swój dziwny rząd, bez analogji z rządem żadnego kraju, nie więcej jest bowiem podobieństwa między rządem angielskiem a naszym niż pomiędzy temi dwoma krajami. Miejsce Marcasa było tedy w prasie politycznej. Biedny i niemogący kandydować do Izby, musiał szybko znaleźć drogę. Zdecydował się na poświęcenie najkosztowniejsze dla człowieka z talentem: zaprzęgnąć się w służbę jakiego bogatego i ambitnego posła i dla niego pracować. Ten nowy Bonaparte szukał swego Barrasa; ten nowy Colbert spodziewał się znaleźć Mazanina. Oddał olbrzymie usługi; oddał je (pod tym względem nie drapował się w togę, nie robił się wielki, nie krzyczał na niewdzięczność), oddał je w nadziei, że jego protektor umożliwi mu zostanie posłem. Marcas nie pragnął czego innego, jak tylko pożyczki, wystarczającej na nabycie domu w Paryżu, aby uczynić zadość prawu. Ryszard III chciał tylko konia.
W ciągu trzech lat, Marcas stworzył jeden z pięćdziesięciu rzekomych talentów politycznych, będących niby rakiety, któremi dwie podstępne ręce odsyłają sobie teki, zupełnie tak jak dyrektor poruszający marjonetkami w swoim teatrzyku pod gołem niebem,