Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ferraud nie ma najmniejszej ochoty zerwać małżeństwa i jestem przekonany że panią ubóstwia; ale gdyby mu ktoś powiedział, że jego małżeństwo może być unieważnione, że jego żona stanie jako zbrodniarka wobec opnij! publicznej...
— Broniłby mnie!
— Nie, pani.
— Jakąż rację miałby mnie opuścić?
— Ależ tę, aby zaślubić jakąś jedynaczkę para Francji, po którym odziedziczyłby parostwo mocą królewskiego dekretu...
Hrabina zbladła.
— Trafiliśmy! powiedział sobie w duchu Derville, mam cię, sprawa biednego pułkownika wygrana. — Zresztą, dodał, miałby o tyle mniejsze skrupuły, że człowiek okryty sławą, generał, hrabia, wielki oficer Legji Honorowej, nie byłby takiem nieszczęściem; jeśli ten człowiek zażąda od niego swojej żony...
— Dosyć! dosyć! rzekła. Zostanie pan zawsze moim adwokatem. Co czynić?
— Układać się! rzekł Derville.
— Czy on mnie kocha jeszcze? rzekła.
— Ależ nie wyobrażam sobie aby mogło być inaczej.
Słysząc to, hrabina podniosła głowę. Błysk nadziei zamigotał w jej oczach; umyśliła może zagrać na czułości pierwszego męża, aby wygrać sprawę jakąś sztuczką kobiecą.
— Będę czekał pani rozkazów, aby wiedzieć, czy mam pani urzędownie oznajmić nasze kroki, czy też pani zechce przybyć do mnie aby ustalić podstawy ugody, rzekł Derville z ukłonem.
W tydzień po dwóch wizytach prawnika, w piękny poranek czerwcowy, małżonkowie, rozdzieleni nadprzyrodzonym niemal wypadkiem, ruszyli z dwóch przeciwnych punktów Paryża aby się spotkać w kancelarji wspólnego adwokata. Zaliczki, jakich hojnie udzielił Derville pułkownikowi Chabert, pozwoliły mu ubrać się odpowiednio do swego stanowiska. Nieboszczyk przybył w bardzo przyzwoitym kabrjolecie. Na głowie miał perukę dostosowaną do