Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świeża i pełna uśmiechów. Srebro, kryształ, perłowa masa, błyszczały na stole; dokoła niej stały rzadkie rośliny we wspaniałych porcelanowych wazonach. Widząc żonę hrabiego Chabert, zbogaconą jego spadkiem, otoczoną zbytkiem, na wyżynach, gdy nieszczęśliwy mieszkał kątem u biednego mleczarza wraz z bydlętami, adwokat powiedział sobie: „Sens tego jest, że ładna kobieta nie zechce nigdy poznać swego męża, a nawet kochanka, w starym kubraku, w wyleniałej peruce i w dziurawych butach“. Gryzący uśmiech wyrażał owe wpół filozoficzne wpół drwiące myśli, które musiały przyjść do głowy człowiekowi mającemu tyle sposobności aby poznać grunt rzeczy, mimo kłamstw pod jakiemi większość paryskich rodzin kryje swą egzystencję.
— Dzień dobry, panie Derville, rzekła karmiąc dalej małpę kawą.
— Pani, rzekł prosto z mostu adwokat, podrażnił go bowiem tonik, jakim hrabina rzuciła owo „Dzień dobry, panie Dervi!le“, przychodzę pomówić z panią w dość poważnej sprawie.
— To fatum, ale hrabiego niema w domu...
— To bardzo szczęśliwie, proszę pani. Byłoby fatalne, gdyby był obecny naszej rozmowie. Wiem zresztą przez Delbecqa, że pani lubi załatwiać swoje interesy sama, nie kłopocąc niemi hrabiego.
— Więc zawołam Delbecqa, rzekła.
— Na nicby się tu nie zdał, mimo swego sprytu, odparł Derville. Niech pani posłucha; jedno słowo wystarczy, aby pani wzdęła rzecz poważnie. Hrabia Chabert żyje.
— Czy takiemi głupstwami chce mnie pan skłonić do powagi? rzekła parskając śmiechem.
Ale w tej samej chwili sparaliżowała hrabinę jasność wzroku, jakiem Derville przejrzał ją zdając się czytać w głębi jej duszy.
— Pani, odparł z zimną i przenikliwą powagą, nie zna pani rozmiarów niebezpieczeństwa które jej grozi. Nie będę pani mówił o niewzruszonej autentyczności dokumentów, ani o pewności dowodów, które stwierdzają istnienie hrabiego Chabert. Nie jestem