Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bardziej ze wszystkich organów podlegający działaniu choroby, którą trzebaby nazwać spleenem nieszczęścia. Mimo że ta choroba, niewidoczna ale rzeczywista, była już bardzo ciężka, była jeszcze do uleczenia przez szczęśliwy obrót wypadków. Aby zniszczyć zupełnie ten silny organizm, wystarczało nowej przeszkody, jakiegoś nieprzewidzianego faktu któryby skruszył te zwątlałe sprężyny i spowodował owe niepojęte, połowiczne akty, obserwowane przez fizjologów u istot zniszczonych zgryzotą.
Spostrzegając objawy głębokiego przygnębienia u swego kljenta, Derville rzekł: — Niech pan będzie dobrej myśli, rezultat może być dla pana tylko pomyślny. Jedynie niech pan rozważy, czy pan może mi użyczyć całego swego zaufania i przyjąć ślepo wynik, który będę uważał za najlepszy.
— Niech pan robi jak pan chce, rzekł Chabert.
— Tak, ale czy zdaje się pan na mnie jak człowiek, który idzie na śmierć?
— Czyż nie trzeba mi będzie zostać bez praw, bez nazwiska? Czy to jest do zniesienia?
— Ja tego tak nie rozumiem, odparł adwokat. Będziemy się starali polubownie o wyrok, któryby unieważnił pański akt zgonu i pańskie małżeństwo, tak abyś pan odzyskał swoje prawa. Będzie pan nawrt, dzięki stosunkom hrabiego Ferraud, wciągnięty na listę armji jako generał, i otrzyma pan z pewnością pensję.
— Dobrze więc! odparł Chabert, zdaję się na pana.
— Przyślę panu pełnomocnictwo do podpisu, rzekł Derville. Żegnam pana tymczasem, dobrej otuchy! Jeśli panu będzie trzeba pieniędzy, licz pan na mnie.
Chabert uścisnął gorąco rękę Derville’a i stał oparty o ścianę nie mając siły odprowadzić go inaczej jak tylko oczami. Jak wszyscy ludzie słabo orjentujący się w sprawach sądowych, czuł lęk przed tą niewidzialną walką. W czasie owej narady, wysunęła się kilka razy z za bramy twarz człowieka czatującego na wyjście Derville’a; jakoż człowiek ten przystąpił do adwokata, skoro ów wyszedł. Był