wtarzają? Skoro raz się rozwiną, czyż nie istnieją zawsze na dnie serca? Usypiają i budzą się w miarę wydarzeń, ale trwają tam a istnienie ich nie może być bez wpływu na duszę. W ten sposób wszelkie uczucie miałoby tylko jeden wielki dzień; krótszy lub dłuższy dzień pierwszej swojej burzy. W ten sposób, ból, to najstalsze z naszych uczuć, byłby żywy jedynie przy pierwszym wybuchu; następnie jego ukłucia byłyby coraz słabsze, bądź dzięki przyzwyczajeniu, bądź też przez, prawo naszej natury, która, by się utrzymać przy życiu, przeciwstawia tej niszczącej sile siłę równą ale bierną, czerpaną w rachubach egoizmu. Ale, wśród wszystkich cierpień, któremuż należy się miano bólu? Strata rodziców, to zmartwienie, do którego natura przygotowała ludzi; cierpienie fizyczne jest czemś przejściowem, nie dotyka duszy, a jeżeli trwa, to już nie jest cierpienie, to śmierć. Jeśli młoda kobieta straci nowonarodzone dziecię, miłość małżeńska rychło da mu następcę. To zmartwienie jest również przemijające. Słowem, te zgryzoty, i wiele podobnych, to są poniekąd ciosy, rany; ale żadne z nich nie niszczy życia w jego istocie. Musiałoby się ich nagromadzić szczególnie wiele, aby zabić uczucie, które nas prze do szukania szczęścia. Wielkim, prawdziwym bólem byłoby tedy cierpienie tak mordercze, że ogarnia zarazem przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, nie zostawia nietkniętej żadnej cząstki życia, kazi na zawsze myśl, ryje się niezatarte w ustach i na czole, łamie lub niszczy sprężyny szczęścia, szczepiąc w duszę wstręt do wszystkiego w świecie. A jeszcze, aby być tak olbrzymim, aby tak zaciężyć na duszy i ciele, ból ten musiałby się zjawić w momencie gdy wszystkie siły ciała i duszy są młode, ugodzić serce w pełni życia. Ból zadaje wówczas wielką ranę; cierpienie jest wielkie; i nikt nie może wyjść z tej choroby bez jakiejś poetycznej odmiany. Albo obiera drogę ku niebu, albo, jeśli zostaje na ziemi, wraca do świata aby kłamać światu, aby grać komedję; odtąd zna już kulisy, w których można się ukryć, aby obliczać, płakać, żartować. Po tem straszliwem wstrząśnieniu, społeczeństwo nie ma już dla tego człowieka tajemnic, osądził je nie-
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/80
Wygląd