Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młoda dziewczyna wtuliła głowę w poduszki z dąsem, ale tak pełnym wdzięku, że niepodobna było matce się obrazić. W tej chwili, cicha i przeciągła skarga, której akcent musiał rozedrzeć serce kobiety, rozległa się w przyległym pokoju.
— Ależ, jeśli słyszałaś te jęki całą noc, czemu mnie nie obudziłaś? Byłybyśmy...
Głośniejszy jęk przerwał margrabinie, która wykrzyknęła:
— Ależ tam ktoś umiera!
I wybiegła żywo.
— Przyślij mi Paulinę! krzyknęła Moina, chcę się ubierać.
Margrabina zeszła szybko i znalazła gospodynię na dziedzińcu, z kilkoma osobami, które słuchały jej pilnie.
— Pani gospodyni, umieściła pani koło nas osobę, która widocznie jest bardzo cierpiąca...
— Och, niech mi pani nie mówi o niej, wykrzyknęła gospodyni; właśnie posłałam po mera. Niech sobie pani wyobrazi, ta nieszczęśliwa przyszła tu wieczorem pieszo z Hiszpanji; jest bez paszportu i bez grosza. Niosła na grzbiecie umierające dziecko. Nie mogłam jej odmówić przyjęcia. Dziś rano sama poszłam zajrzeć do niej, bo wczoraj, kiedy tu przybyła, strasznie mi jej było żal. Biedna kobiecina! leżała obok dziecka i oboje walczyli ze śmiercią. „Pani, rzekła do mnie ściągając pierścionek z palca, mam już tylko to, weź to pani jako zapłatę; to wystarczy, nie będę tu długo bawić. Biedne maleństwo, umrzemy razem“, rzekła spoglądając na dziecko. Wzięłam pierścionek i spytałam kto ona jest, ale za nic nie chciała mi powiedzieć nazwiska... Posłałam właśnie po lekarza i po pana mera.
— Niechże pani, wykrzyknęła margrabina, da jej wszystko, czego jej potrzeba. Mój Boże, może jeszcze da się ją uratować! Zapłacę wszystko.
— Ba, paniusiu, ona ma minę strasznie dumną, nie wiem czy zechce...
— Pójdę do niej.