Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie piedestału ze swego upadku. Spojrzała na zegar.
— Och, pani, wykrzyknął Gaston, niech mnie pani nie karze za mą nieopatrzność. Jeżeli mam mieć tylko jeden wieczór, niech pani raczy nie skracać go jeszcze.
Uśmiechnęła się z komplementu.
— Ale, rzekła, skoro już się nie mamy zobaczyć, cóż znaczy jedna chwila więcej albo mniej? Gdyby się pan zakochał we mnie, to byłoby nieszczęście.
— Już się stało, rzekł smutno.
— Niech mi pan tego nie mówi, rzekła poważnie. W każdem innem położeniu przyjmowałabym pana z przyjemnością. Będę z panem mówiła szczerze, zrozumie pan czemu ja nie chcę, czemu nie mogę pana widywać. Sądzę, że pan jest zbyt szlachetny, aby nie czuć, że, gdyby mnie bodaj podejrzewano o drugi błąd, stałabym się dla całego świata kobietą godną wzgardy, pospolitą, stałabym się podobną do innych. Życie czyste i bez skazy objawi mój prawdziwy charakter. Jestem zbyt dumna aby nie próbować żyć wśród świata jak istota wyjątkowa, ofiara praw w mojem małżeństwie, ofiara mężczyzn w mojej miłości. Gdybym nie została wierną samej sobie, zasłużyłabym na potępienie, które mnie przygniata i straciłabym własny szacunek. Nie wzniosłam się do tej wysokiej cnoty, aby należeć do człowieka, którego nie kochałam. Skruszyłam, wbrew prawom, więzy małżeństwa: to był błąd, to była zbrodnia, wszystko