Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taine’a na końcu bajki o Ośle obładowanym relikwiami. Biskup nie jest szlachcicem.
Następnie idą gwiazdy drugorzędne, szlachta zażywająca dochodu od dziesięciu do dwunastu tysięcy rocznie, ex-kapitanowie okrętu, albo rotmistrze kawalerji, albo wogóle nic. Człapią konno po gościńcach, coś niby proboszcz jadący z sakramentami, niby kontroler podatków na objeździe. Prawie wszyscy służyli w paziach albo w muszkieterach i dożywają spokojnie dni na swoim folwarczku, więcej troszcząc się o wyrąb lasu albo o jabłecznik niż o monarchję. Mimo to paplą o konstytucji i o liberałach między dwoma robrami wista albo przy partji tryktraka, skoro już obliczą wyczerpująco posagi i skombinują małżeństwa zgodnie z genealogją, którą umieją na pamięć. Żony ich dmą i przybierają dworskie miny w swoich plecionych bryczuszkach; sądzą że są ubrane kiedy się wystroiły w szal i czepeczek; kupują dwa kapelusze na rok, ale po dojrzałym namyśle, i każą je sobie przywozić z Paryża przez okazję: są zazwyczaj cnotliwe i gadatliwe.
Koło tych filarów arystokratycznego klanu skupia się kilka dobrze urodzonych starych panien, które rozwiązały problem zmumifikowania ludzkiej istoty. Robią wrażenie, że są przypieczętowane do domu gdzie się znajdują: twarze ich, tualety, stanowią cząstkę budynku, miasta, prowincji; są jej tradycją, pamięcią, duchem. Wszystkie mają coś sztywnego i monumentalnego; umieją uśmiechać