Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

filuje przed okiem obserwatora w licznych stolicach owych dawnych Stanów tworzących wczorajszą Francję.
Była tam przedewszystkiem rodzina której dostojeństwo, nieznane o pięćdziesiąt mil dalej, uchodzi w danym powiecie za niezaprzeczone i wielce starożytne. Ta panująca rodzina w miniaturze, spowinowacona jest, mimo że nikt się tego nie domyśla, z rodami takiemi jak Navarreins, Grandlieu, ociera się o Cadignanów i czepia się Blamontów-Chauvry. Naczelnik tego znakomitego rodu jest zawsze zagorzałym myśliwym. Pozbawiony form, gnębi wszystkich swoją nominalną wyższością; toleruje podprefekta tak jak znosi podatki; nie uznaje żadnej z nowych potęg stworzonych przez wiek dziewiętnasty, i podnosi jako potworność polityczną fakt, że prezydent ministrów nie jest szlachcicem. Żona jego zadziera nosa, mówi głośno, miała wielbicieli ale komunikuje regularnie co Wielkanoc; córki wychowuje źle, uważa, że za wszystko starczy im ich nazwisko.
Ani żona ani mąż nie mają zresztą najmniejszego pojęcia o nowoczesnym zbytku: liberję mają jak z teatru, staromodne srebra, meble, powozy, jak również obyczaj i mowę. Ta zmurszała pompa dosyć się zresztą godzi z prowincjonalną oszczędnością. Słowem, jest to dawna szlachta, bez praw lennych, bez sfory i galonów; wszyscy pełni reweransów między sobą, wszyscy oddani dynastji którą widują jedynie zdaleka. Ten historyczny dom incognito zachował myszkę starego gobelinu.