Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czasami, drogi Erneście, skłamałam. Tak, chybiłam słowu w okolicznościach, wobec których uginają się wszelkie prawa. Słuchaj, Erneście, jesteś dosyć rozsądny, aby spostrzec że ojciec odpycha mnie, nie chce moich starań, a to nie jest naturalne, bo wiesz jak ja go kocham.
— Tak, mamo.
— Moje biedne dziecko, rzekła hrabina płacząc, nasze nieszczęście to owoc złośliwych intryg. Źli ludzie postarali się oddalić mnie od twego ojca, aby nasycić swą chciwość. Chcą nas pozbawić majątku i zagarnąć go dla siebie. Gdyby ojciec był zdrów, nieporozumienia, jakie istnieją między nami, rozwiałyby się rychło, wysłuchałby mnie; że zaś jest dobry, kochający, uznałby swój błąd; ale rozum jego zmącił się, a uprzedzenia jego do mnie stały się manją, rodzajem szaleństwa. To skutek choroby. Ta wyłączna czułość ojca dla ciebie jest także dowodem zaćmienia jego umysłu. Nie uważałeś wszak nigdy, aby przed swą chorobą mniej kochał Paulinę i Jerzego od ciebie. Wszystko jest u niego kaprysem. Czułość jego dla ciebie mogłaby go naprowadzić na myśl, aby ci wydać jakieś rozkazy. Jeżeli nie chcesz zrujnować swojej rodziny, drogie dziecko, i ujrzeć pewnego dnia matki żebrzącej chleba, trzeba mi wszystko powiedzieć...
— A! a! wykrzyknął hrabia, który, otwarłszy drzwi, ukazał się prawie nagi, wychudły już i suchy jak szkielet.
Ten nagły krzyk wywarł straszliwe wrażenie