Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

milczenie, znam pańską historję na pamięć. Ta kobieta, to demon, którego pan kocha może jeszcze; wierzę chętnie, mnie samego poruszyła! Może chciałby pan ocalić swój majątek, zachować go dla jednego lub dwojga swoich dzieci. Więc dobrze, rzuć się w wir świata, graj, strać ten majątek, przychodź często do Gobsecka. Świat powie, że ja jestem żyd, Arab, lichwiarz, rozbójnik, że ja pana zrujnowałem! Drwię sobie z tego! Skoro mnie kto obrazi, kładę go trupem, nikt tak dobrze nie strzela z pistoletu i nie włada szpadą jak pański sługa. Wiedzą o tem! Potem, postaraj się pan o przyjaciela, jeżeli zdołasz go znaleźć, sprzedasz mu fikcyjnie swój majątek. — Wszak wy to nazywacie fideikomisem, nieprawdaż? zwrócił się do mnie.
Hrabia zdawał się zupełnie zatopiony w myślach, pożegnał nas, mówiąc:
— Otrzyma pan swoje pieniądze jutro, niech pan przygotuje brylanty.
— Głupi jak uczciwy człowiek, rzekł zimno Gobseck, skoro hrabia wyszedł.
— Powiedz pan raczej, głupi jak zakochany.
— Należy ci się od hrabiego za sporządzenie aktu, zawołał widząc że odchodzę.
W kilka dni po tej scenie, która mnie wprowadziła w straszliwe tajemnice życia światowej kobiety, pewnego ranka hrabia wszedł do mej kancelarji.
— Panie, rzekł, przychodzę zasięgnąć pańskiej rady w poważnych sprawach. Oświadczam panu,