Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dodał przykładając rękę do czoła, znajduje się waga, na której ważą się spadki i interesy całego Paryża. Czy sądzisz teraz, że niema rozkoszy pod tą białą maską, której martwota dziwiła cię tak często?
To mówiąc, obrócił ku mnie swą bladą twarz, cuchnącą pieniądzem.
Wróciłem do siebie zdumiony. Ten drobny suchy starzec urósł mi nagle. Zmienił się w oczach w jakąś fantastyczną postać, wcielenie potęgi złota. Czułem wstręt do życia i ludzi. „Wszystko więc sprowadza się do pieniędzy?“ pytałem sam siebie. Przypominam sobie, że zasnąłem bardzo późno. Widziałem dokoła stosy złota. Śniłem o pięknej hrabinie. Wyznaję nawet ze wstydem, że usunęła najzupełniej w cień skromną i czystą istotę skazaną na pracę i mrok; ale, nazajutrz rano, poprzez mgły przebudzenia, słodka Fanny objawiła mi się w całej swojej krasie, myślałem już tylko o niej.
— Chce pan wody z cukrem? rzekła wicehrabina przerywając.
— Chętnie, odparł.
— Ale nie widzę w tem nic, coby nas mogło dotyczyć, rzekła pani de Grandlieu dzwoniąc.
— Tam do kata! zaklął Derville swoją ulubioną klątwą, zaraz obudzę pannę Kamillę, kiedy jej powiem, iż szczęście jej było niegdyś w rękach papy Gobsecka; że, jednak nieborak umarł licząc ośmdziesiąt dziewięć lat, pan de Restaud stanie się niebawem posiadaczem ładnej fortuny. To wyma-