Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sekret którego nikt nie miał zamiaru rozgłaszać. Wszyscy troje wrócili do salonu.
— O, moje dzieci, wykrzyknęła ciotka Descoings, ten cios ugodził mnie w serce. Moje terno wyjdzie, jestem pewna. Nie myślę już o sobie, ale o was dwojgu! — Filip, rzekła do siostrzenicy, to potwór, nie kocha cię, mimo wszystko co robisz dla niego. Jeżeli się w jakiś sposób nie zabezpieczysz, doprowadzi cię do torby żebraczej. Przyrzeknij mi, że sprzedasz rentę, podejmiesz kapitał i umieścisz go na dożywocie. Józef ma w ręku zawód, który da mu kawałek chleba. Zrób tak, dziecko, a nie staniesz się nigdy ciężarem dla Józefa. Desroches ogląda się za czemś dla syna. Mały Desroches (miał wówczas dwadzieścia sześć lat) upatrzył już kancelarję, weźmie twoich dwanaście tysięcy za dożywotnią rentę.
Józef chwycił z rąk matki świecznik, pobiegł śpiesznie do pracowni i wrócił niosąc trzysta franków.
— Masz, cioteczko, rzekł kładąc przed nią swój skarbczyk, nie do nas należy pytać co robisz z pieniędzmi, winni ci jesteśmy to co ci zginęło, to jest prawie wszystko.
— Wziąć twoją biedną skarbonkę, owoc twoich wyrzeczeń, które sprawiają mi tyle zgryzoty? Czyś ty oszalał, Józefie? wykrzyknęła stara klientka loterji, szarpana między przemożną wiarą w swoje terno, a postępkiem, który zdawał się jej świętokradztwem.
— Och, zrób z tem co ci się spodoba, rzekła Agata, którą postępek prawdziwego jej syna wzruszył do łez.
Descoings wzięła Józefa za głowę i ucałowała go w czoło:
— Moje dziecko, nie kuś mnie. Przegrałabym tylko znowu. Loterja, to wierutne głupstwo.
Nigdy równie heroiczne słowo nie padło z niczyich ust w nieznanych dramatach codziennego życia. I, w istocie, czyż to nie jest najczystszy tryumf przywiązania nad nałogiem? W tej chwili, rozległy się dzwony na pasterkę.
— A zresztą, już zapóźno, rzekła Descoings.
— Och! rzekł Józef, oto ciocine kabalistyczne cyfry.