Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zy[1]. Otóż, z temi landszaftami, z zamówieniami handlarzy, będę mógł teraz wybić rocznie jakie tysiąc ośmset do dwóch tysięcy franków, po opłaceniu kosztów. Ba! na najbliższej wystawie, dam ten obraz; jeżeli się spodoba, postawi mnie na nogi; przyjaciele są zeń radzi.
— Nie znam się na tem, rzekł Filip łagodnie, tak że aż Józef popatrzał na niego.
— Co tobie? spytał artysta, widząc iż pobladł.
— Chciałbym wiedzieć, ile czasu potrzebowałbyś aby zrobić mój portret.
— Hm, pracując ostro, jeżeli będzie dosyć światła, za jakie trzy do czterech dni mógłby być gotów.
— To zadługo, mógłbym ci poświęcić tylko dzień. Biedna matka tak mnie kocha, że chciałbym jej zostawić swoją podobiznę. Nie mówmy już o tem.
— Cóż takiego, czy znowu gdzie wyjeżdżasz?
— Tak, i aby już nie wrócić, rzekł Filip z fałszywą wesołością.
— No? Filipie, mój drogi, co się z tobą dzieje? Jeżeli to coś poważnego, toć jestem mężczyzną, nie jestem dudkiem, gotuję się do twardej walki; a jeśli ci chodzi o dyskrecję, możesz na nią liczyć.
— Czy pewnie?
— Na mój honor.
— Nie powiesz nic nikomu na świecie?
— Nikomu.
— A zatem, mam zamiar wpakować sobie kulę w łeb.
— Ty! masz pojedynek?
— Nie; chcę się zabić.
— Dlaczego?

— Wziąłem jedenaście tysięcy franków z kasy, mam zdać rachunki jutro; zmniejszą mi do połowy kaucję, biedna matka będzie miała tylko sześćset franków renty. To, to jeszcze nic, będę jej póź-

  1. Ostatnie wcielenie Vautrina, Pierwsze kroki, etc.