Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sto: odziany w nowe suknie, natychmiast robił z nich stare łachy. Starszy, przez próżność, dbał o swoje rzeczy. Nieznacznie, matka przyzwyczaiła się łajać Józefa i dawać mu brata za przykład. Agata niezawsze tedy miała jednaką twarz dla obu synów; kiedy szła po nich do liceum, powiadała w duchu o Józefie:
— Co on znów pourządza ze swemi rzeczami!
Te drobiazgi spychały jej serce w przepaść macierzyńskiej nierówności. Nikt wśród aż nadto pospolitych istot, które stanowiły towarzystwo obu wdów; ani stary du Bruel, ani Claparon, ani ojciec Desroches, ani nawet ksiądz Loraux, spowiednik Agaty, nie zauważył skłonności Józefa do obserwacji. Opanowany swą pasją, przyszły kolorysta nie zwracał uwagi na nic; w dzieciństwie, usposobienie to tak bardzo było podobne do tępoty, że ojciec niespokojny był o niego. Nadzwyczajna pojemność czaszki, szerokość czoła, budziły zrazu obawę czy dziecko nie cierpi na wodogłowie. Twarz jego jakby pomięta, wymęczona, której oryginalność może uchodzić za brzydotę w oczach ludzi nie znających wartości fizjognomij, miała za młodu wyraz dość odpychający. Rysy, które później rozwinęły się, zdawały się kurczowo ściągnięte; głęboka zaś uwaga z jaką dziecko obserwowało otaczające przedmioty, napinała je jeszcze. Filip głaskał tedy wszystkie próżności matki, gdy Józef nie zyskał jej nigdy najlżejszego powinszowania. Filipowi zdarzały się owe szczęśliwe słówka, owe odpowiedzi, które każą rodzicom wierzyć że ich dzieci będą wybitnymi ludźmi, gdy Józef był zwykle milczący i zamyślony. Matka spodziewała się cudów po Filipie, nie liczyła zupełnie na Józefa. Predyspozycja Józefa do sztuki rozwinęła się jeszcze przez fakt bardzo pospolity: w r. 1812, w czasie feryj Wielkanocnych, wracając z przechadzki po Tuillerjach z bratem i z panią Descoings, ujrzał ucznia kreślącego na murze karykaturę profesora. Wobec tego szkicu iskrzącego się złośliwością, podziw przygwoździł Józefa do ziemi. Nazajutrz, dzieciak usadowił się w oknie, rozpatrzył się w sytuacji w porze gdy uczniowie wchodzili do gmachu, zeszedł ukradkiem i wślizgnął się w długi dziedziniec Instytutu. Ujrzał posągi, biusty,