Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale, dla kogoś patrzącego głębiej, każdy z nich grał tylko przybraną rolę.
Skoro podano deser, Filip rzekł:
— Napełnijcie szklanki, przyjaciele. Proszę o pozwolenie wzniesienia pierwszego toastu.
— Powiedział przyjaciele, nie napełniaj swojej, rzekł Renard Maxowi do ucha.
Max nalał sobie wina.
— Niech żyje Wielka Armja! wykrzyknął Filip ze szczerym zapałem.
— Niech żyje! powtórzono jednogłośnie okrzyk, aż sala odebrzmiała.
W tej chwili ujrzano w progu sali jedenastu prostych żołnierzy, wśród których znajdowali się Benjamin i Kuski. Wszyscy powtórzyli: „Niech żyje Wielka Armja!“
— Wejdźcie, dzieci, będziemy pili jego zdrowie, rzekł major Potel.
Starzy żołnierze weszli i zajęli miejsce stojąc za oficerami.
— Widzisz tedy, że on nie umarł! rzekł Kuski do dawnego sierżanta, który zapewne opłakiwał agonję cesarza, wreszcie zakończoną.
— Proszę o drugi toast, rzekł major Mignonet.
Puszczono w obieg półmiski z deserem dla nabrania kontenansu. Mignonet podniósł się.
— Zdrowie tych, którzy próbowali wrócić tron jego synowi! rzekł.
Wszyscy, z wyjątkiem Maksencjusza, skłonili się w stronę Filipa Bridau, wyciągając kieliszki.
— Proszę o głos, rzekł Max, wstając.
— Max, Max mówi! wołano zewnątrz sali.
Głębokie milczenie zapanowało w sali i na placu; charakter Gileta pozwalał się spodziewać prowokacji.
— Obyśmy mogli wszyscy spotkać się w podobnym dniu, na rok przyszły.