Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

laska o dawno startym lakierze, musiała widocznie odbywać stacje we wszystkich kątach paryskich kawiarni, a zakrzywiony jej koniec nurzał się w niejednem bagnie. Nad wytartym do cna aksamitnym kołnierzem sterczała głowa niemal podobna do tej, w jaką stroi się Fryderyk Lemaître w ostatnim akcie Życia szulera; wyczerpanie jeszcze krzepkiego człowieka znaczyło się miedzianą, tu i owdzie zielonkawą cerą. Barwy te widuje się na twarzy hulaków, którzy strawili wiele nocy przy grze: oczy podkrążone, niby podkreślone węglem, powieki raczej zaczerwienione niż czerwone; wreszcie czoło groźne, brzemienne wszystkiemi klęskami jakich nosiło piętno. Filip, który zaledwie przyszedł do siebie po kuracji, policzki miał zapadłe i poorane. Na zupełnie ogołoconej czaszce, parę kosmyków zwisało na uszy. Czysty błękit oczu, niegdyś tak lśniący, nabrał zimnego połysku stali.
— Dzień dobry, wuju, rzekł zachrypłym głosem; jestem twój siostrzeniec, Filip Bridau. Oto jak Burboni obchodzą się z podpułkownikiem, wiarusem starej gwardji, człowiekiem który nosił rozkazy cesarza pod Montereau. Doprawdy, ze względu na obecność damy, wstydby mi było, gdyby mój surdut rozchylił się przypadkiem. Ano cóż, prawo silniejszego. Chcieliśmy podjąć no nowo partję i przegraliśmy! Osiedliłem się w tem mieście na rozkaz policji, z wysoką płacą sześćdziesięciu franków na miesiąc. Toteż, obywatele nie mają przyczyny się obawiać, abym spowodował zwyżkę artykułów spożywczych. Widzę, wuju, że jesteś tu w miłem i pięknem towarzystwie.
— Hę, ty jesteś mój siostrzeniec? rzekł Jan-Jakób.
— Niech-że pan zaprosi pana pułkownika na śniadanie, rzekła Flora.
— Nie, pani, dziękuję, odparł Filip, już śniadałem. Zresztą, prędzejbym uciął sobie rękę, niżbym miał prosić wuja o kawałek chleba lub o jeden szeląg po tem co zaszło w tem mieście z bratem i matką... Ot, poprostu, nie wydało mi się właściwe, abym miał bawić w Issoudun, nie pokłoniwszy mu się od czasu do czasu. Mo-