Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się udać do rejenta, który oczywiście nie zaniedba go mitygować. Wikturnjan omal nie zdradził swej radości, słysząc że będzie miał dwa tysiące franków miesięcznie. Nie miał pojęcia o Paryżu. Myślał że z taką sumą będzie mógł wieść życie książęce.
Młody hrabia wyjechał na trzeci dzień, obsypam błogosławieństwami wszystkich członków Gabinetu Starożytności, uściskany przez matrony, darzony życzeniami, odprowadzony aż za miasto przez starego ojca, ciotkę i Chesnela, którzy wszyscy mieli oczy pełne łez. Wyjazd ten był przez kilka wieczorów przedmiotem rozmów całego miasta, zwłaszcza zaś poruszył nabrzmiałe nienawiścią serca salonu du Croisiera. Za przysiągłszy zgubę d‘Esgrignonów, ex-liwerant, prezydent i ich stronnicy widzieli, że zguba im się wymyka. Zemsta ich opierała się na przywarach tego pustaka, który odtąd wysuwał się im z rąk.
Wrodzona skłonność ludzkiego ducha, która często czyni rozpustnicę z córki nabożnisi, a dewotkę z córki kobiety płochej, prawo przeciwieństw które niezawodnie jest wypadkową prawa podobieństw, ciągnęły Wikturnjana do Paryża pragnieniem, któremu uległby prędzej lub później. Wychowany w starym domu na prowincji, otoczony łagodnemi i spokojnemi twarzami które miały dlań zawsze uśmiech, poważnymi ludźmi przywiązanymi do swych panów i harmonizującymi ze starożytną patyną tej siedziby, młodzieniec widział jedynie czcigodnych przyjaciół. Z wyjątkiem odwiecznego Kawalera, wszyscy co go otaczali mieli wzięcie poważne, słowa przystojne i godne. Pieściły go owe