Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sześć tysięcy franków pensji, wygody mieszkania u ojca albo u Camusotów i wszystkie korzyści dwóch ojcowskich majątków. Jeżeli przysłowie: co z oczu, to zmyśli prawdziwe jest u większości kobiet, jest ono prawdziwem zwłaszcza w odniesieniu do uczuć rodzinnych oraz do ministerjalnych i królewskich protekcji. Zawsze tak było, że ludzie, którzy służą królom osobiście, doskonale na tem wychodzą; człowiek, którego się widzi codzień, choćby to był tylko lokaj, ma swój wpływ.
Pani Camusot, która uważała swoje wygnanie za przelotne, wynajęła domek przy ulicy du Cygne. Miasto to nie jest dość ruchliwym punktem, aby się w niem opłaciły umeblowane mieszkania. Camusotowie nie mieli zresztą na to, aby mieszkać w hotelu jak pan Michu. Paryżanka musiała się tedy zadowolić miejscowem urządzeniem. Szczupłość środków zniewoliła ją wziąć ten domek, bardzo brzydki, nie pozbawiony jednak pewnego wdzięku naiwności. Wsparty o sąsiedni dom tak, iż frontem wychodził na dziedziniec, miał na każdem piętrze tylko jedno okno od ulicy. Dziedziniec, zamknięty z obu stron murem strojnym w krzewy róż i sakłaku, mieścił w głębi, nawprost domu, szopę wynoszącą się na dwóch murowanych arkadach. Mała furtka wiodła do tego ciemnego domu, jeszcze zaciemnionego wielkim orzechem rosnącym na podwórzu. Na parterze, dokąd wchodziło się przez schodki z dwiema poręczami i żelazną balustradą, wielce misterną, ale zjedzoną przez rdzę, znajdowała się od ulicy jadalnia a z drugiej strony kuchnia. W głębi kurytarza, który rozdzielał te dwie izby, były drewniane schody. Pierw-