Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

musot zauważyła zmianę twarzy, które oblekły się jakgdyby w maskę, skoro tylko zwietrzono prawdopodobną opozycję sędziego. Widząc iż mąż zrozumiał jej myśl, zapragnęła zbadać głębię tych nienawiści i odgadnąć jaką przynętą pozyskał du Croisier podprokuratora, iż działał tak pospiesznie i tak sprzecznie z widokami władzy.
— W każdym razie, rzekła, jeżeli przyjadą w tej sprawie z Paryża wielcy adwokaci, możemy się spodziewać bardzo interesującego procesu; ale rzecz sama utonie między sądem a apelacją. To pewna, że rząd zrobi pocichu wszystko co będzie mógł, aby ocalić chłopca spokrewnionego z wielkiemi rodami i cieszącego się łaską pani de Maufrigneuse. Nie sądzę tedy, abyśmy mieli skandal w Landerneau.
— Co też pani opowiada! rzekł surowo prezydent. Czy pani sądzi, że trybunał, który przeprowadzi śledztwo i osądzi sprawę w pierwszej instancji, byłby zdolny ulec jakimś postronnym względom?
— Fakta dowodzą czegoś przeciwnego, rzekła zło śliwie zerkając na substytuta i na prezydenta, którzy zmierzyli ją zimnem spojrzeniem.
— Niech pani się wytłómaczy, rzekł podprokurator. Mówi pani tak, jakgdybyśmy nie spełnili naszego obowiązku.
— Babskie gadanie nie ma żadnej wagi, rzekł Camusot.
— Ale słowa pana prezydenta czy nie przesądziły kwestji, która zależy od śledztwa? odparła: otóż śledź-