Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aby umieć dać wciąż nowy urok księżycowi i poezję gwiazdom, aby wciąż tarzać się w tym samym worku na węgle i wychodzić zeń wciąż bielsze. W tem jest najwyższy stopień kultury umysłowej i paryskiej. Kobiety z tamtego brzegu Renu lub la Manche wierzą w te androny, kiedy je prawią; podczas gdy Paryżanki każą w nie wierzyć swoim kochankom, aby ich upoić tem lepiej, głaszcząc wszystkie ich fizyczne i duchowe ambicje. Silono się zmniejszyć zasługę księżnej, utrzymując że ona pierwsza daje się omamić tym swoim czarom. Bezecna potwarz! Księżna nie wierzyła w nic, prócz w siebie samą.
Z początkiem zimy, między rokiem 1823 a 1824, Wikturnjan miał u Kellerów debet na dwieście tysięcy franków, o których ani Chesnel ani panna Armanda nie wiedzieli nic. Aby lepiej ukryć źródło z którego czerpał, kazał sobie od czasu do czasu przysyłać Chenelowi jakieś parę tysięcy talarów; pisywał kłamliwe listy do biednego ojca i do ciotki, którzy żyli szczęśliwi, łudząc się, jak większość ludzi szczęśliwych.
Jedna tylko osoba znała tajemnicę katastrofy, którą zdradziecki wir paryskiego życia gotował temu wielkiemu i szlachetnemu rodowi. To du Croisier: przechodząc wieczorem koło Gabinetu Starożytności, zacierał ręce z uciechy, miał nadzieję dojść do celu. Celem jego była już nie ruina ale hańba domu d‘Esgrignon; miał w tej chwili instynkt zemsty, węszył ją! Stał się jej pewnym wreszcie, skoro się dowiedział o długach hrabiego, pod których ciężarem ta młoda dusza miała runąć. Zaczął od zamordowania tego