Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZMYŚLANIE OSIEMNASTE
O REWOLUCJACH MAŁŻEŃSKICH

Wcześniej czy później nadchodzi chwila, w której ludy i kobiety, nawet najmniej rozwinięte, spostrzegają, że nadużyto ich naiwności. Wprawdzie zręczna polityka może podtrzymać złudzenie bardzo długo; ale ludzie byliby zbyt szczęśliwi, gdyby można ich było trwale oszukiwać: oszczędziłoby się w ten sposób wiele krwi w narodach i w małżeństwach.
Bądź co bądź, miejmy nadzieję, że środki obrony wskazane w poprzednich Rozmyślaniach, wystarczą pewnej ilości mężów, aby ich ocalić ze szponów Minotaura.
Och! przyznajcież doktorowi nauk małżeńskich, że niejeden skryty zamiar miłosny zginie pod ciosami higjeny, lub obumrze dzięki mądrej polityce małżeńskiej. Niewątpliwie (a jeśli to jest złudzenie, daje nam ono bodaj pociechę), tak, niewątpliwie uda się pokonać niejednego kochanka zapomocą środków osobistych; niejeden mąż potrafi nieprzeniknioną zasłoną okryć sprężyny swego machiawelizmu, i niejeden mężczyzna przeprowadzi swe postanowienie z lepszym skutkiem, niż ów starożytny filozof, który wykrzyknął: Nolo coranari!
Niestety, trzeba nam uznać jedną smutną prawdę. Przychodzi na despotyzm chwila, w której zaczyna się on czuć bezpieczny: chwila ta podobna jest godzinie poprzedzającej burzę, gdy cisza pozwala podróżnikowi, spoczywającemu na pożółkłej trawie, o milę słyszeć granie świerszcza. Pewnego ranka zatem, uczciwa ko-