Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 1.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

której szczęście im powierzono: gdy, siadając do stołu, ujrzą ją naprzeciw siebie w całej świetności bogatego stroju, lub gdy ona sama, powabna i zalotna jak Wenus, przychodzi zaczerpnąć w ich kasie, drżąc równocześnie przed ich brutalnem dotknięciem. Och, wówczas, wieczorem, przypominają sobie niekiedy na chwilę prawa wyszczególnione w paragrafie 213 kodeksu cywilnego, i żony, rade nie rade, muszą uznać te prawa; ale przyjmują je tak, jak ów ustanowiony przez rząd dotkliwy podatek od towarów zagranicznych, i poddają mu się w myśl przysłowia: „Bez pracy nie ma kołaczy”.
Uczeni, trwający całe miesiące na ogryzaniu kości przedpotopowego zwierzęcia, na obliczaniu praw przyrody i śledzeniu jej tajemnic; Łacinnicy i Grecy, dla których obiadem jest ustęp z Tacyta a wieczerzą zdanie z Tucydydesa; którzy żyją łykając pyły bibljoteczne w pogoni za jakimś rzadkim manuskryptem czy papyrusem, — wszyscy są predestynowani. Troska czy ekstaza pochłania ich do tego stopnia, iż rzeczywistość, świat dla nich nie istnieje: gdyby nawet katastrofa miała się spełnić w biały dzień w ich oczach, ledwieby to zauważyli. Mały przykład: Beauzée, wracając z posiedzenia Akademji, zastaje żonę w objęciach jakiegoś Niemca. Mówiłem pani, że trzeba żebym odszedł... woła cudzoziemiec. — Ech, panie, powiedz pan bodaj: żebym był odszedł!... poprawił uczony Akademik.
Następnie, kroczą, z lutnią w ręku, poeci, których siły żywotne przeniosły się wyłącznie w górne piętra organizmu. Zresztą, ci panowie, czując się pewniejsi na grzbiecie Pegaza niż na bardziej ziemskich rumakach, rzadko wstępują w związki małżeńskie, wyładowując, od czasu do czasu, swoje zapały w objęciach jakiejś przygodnej, lub zgoła siłą wyobraźni stworzonej Chlorydy.
Idą dalej mężowie o zatabaczonych nosach;
Ci, którzy mają nieszczęście być nawiedzeni wieczystym katarem;
Marynarze, bez przerwy ćmiący fajkę lub żujący tytoń;