Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sądku i szlachetności; czyż nie jest niedorzecznością bić się i narażać na szwank dobrą sprawę?...
P. de Ronquerolles nie zgodził się na taką ugodę; wówczas baron, tknięty już podejrzeniem, zbliżył się do przeciwnika.
— Więc dobrze, panie margrabio, rzekł, daj mi pan wobec tych panów szlacheckie słowo honoru, że w całej tej sprawie nie powoduje tobą inna pobudka zemsty prócz tej którą wysunięto publicznie?
— Panie baronie, odmawiam panu prawa stawiania mi takich pytań.
I p. de Ronquerolles udał się na pozycję. Umówione było z góry, że przeciwnicy poprzestaną na wymianie jednego strzału. Mimo wyznaczonej odlegległości, wedle której śmierć pana de Maulincour była bardzo wątpliwa, aby nie rzec niemożebna, margrabia powalił przeciwnika. Kula przeszyła mu bok, na dwa palce pod sercem, ale szczęściem bez ciężkich obrażeń.
— Zbyt dobrze pan mierzy, rzekł oficer gwardji, jak na człowieka żądnego pomścić jedynie wygasłe uczucie.
P. de Ronquerolles myślał że August raniony jest śmiertelnie; słysząc te słowa nie mógł powstrzymać sardonicznego uśmiechu.
— Siostra Juliana Cezara nie może być podejrzewana.
— Wciąż pani Julianowa! odparł August.
Zemdlał, nie dokończywszy cierpkiego żartu, który mu zamarł na ustach; ale, mimo że stracił dużo krwi, rana nie była groźna. Po dwóch tygodniach, w cza-