Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pożyczyła dwadzieścia franków, nicby mnie już nie różniło od moich kolegówien, które się przechadzają po bulwarach.
— Czy modystka zapłacona? spytał La Palferine.
— Cóż ty, widzą, zgłupiałeś troszką, rzekła Malaga mrużąc oko w jego stroną, przyszła dziś rano dwudziesty siódmy raz, dlatego mówią o tem.
— Cóżeś zrobiła? spytał Desroches.
— Żal mi jej było... zamówiłam tedy u niej kapelusik, który wymyśliłam świeżo aby zerwać z utartym szablonem. Jeżeli pannie Amandzie uda się kapelusik, nie będzie się już upominała o nic: zrobi majątek od razu.
— Wspaniałe rzeczy, które ja widziałem w sferze tej walki, rzekł Desroches, wyrażają, mojem zdaniem, o wiele lepiej Paryż, niż wszystkie obrazy, w których maluje się zawsze Paryż fantastyczny. Myślicie, że jesteście bardzo szczwani, moi panowie, rzekł wiodąc okiem po Natanie, Lousteau, Bixiou i La Palferine, ale królem na tych dziedzinach jest pewien hrabia, który obecnie stara się ustatkować, a który w swoim czasie słynął jako najzręczniejszy, najchytrzejszy, najwytrawniejszy, najdoświadczeńszy, najśmielszy, najsubtelniejszy, najwytrwalszy, najprzenikliwszy ze wszystkich korsarzy w żółtych rękawiczkach, w kabrjolecie, z pieknemi manjerami, jacy kiedy żeglowali, żeglują i będą żeglowali po burzliwem morzu Paryża. Jego polityka prywatna, bez czci i wiary, kieruje się temi samemi zasadami, które rządzą polityką angielskiego rządu. Aż do chwili małżeństwa, życie jego było nieustanną walką, jak życie... naszego Lousteau. Byłem i jestem jego adwokatem.