Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w paczce z trzewikami, które jakaś robotnica doręczy niewinnie mojej żonie? Jeżeli Klemencja jest z nim w zmowie?
Nie ufał nikomu i niczemu; przebiegał olbrzymie stepy, bezkresne morza podejrzeń. Wreszcie, po długiem wahaniu między tysiącem sprzecznych postanowień, uczuł się silniejszy u siebie niż gdziekolwiek indziej. Postanowił czuwać w swoim domu niby formica leo na dnie swego piaszczystego labiryntu.
— Fouquereau, rzekł do odźwiernego, gdyby ktokolwiek do mnie przyszedł, niema mnie w domu. Gdyby ktoś chciał mówić z panią, lub przyniósł jej coś, zadzwonisz dwa razy. Przyniesiesz mi też wszystkie listy, które byłyby adresowane tutaj, mniejsza do kogo!
— Tak więc, myślał udając się do swego gabinetu, znajdującego się na parterze, wyzywam na fortele mistrza Ferragusa! Jeżeli naśle jakiegoś chwata aby się pytał o mnie dla sprawdzenia czy pani jest sama, nie dam się przynajmniej wywieść w pole jak dudek!
Przylgnął twarzą do szyb, które w jego gabinecie wychodziły na ulicę. Zazdrość podsunęła mu jeszcze jeden podstęp: kazał wsiąść do powozu swemu sekretarzowi, i posłał go na Giełdę z listem do przyjaciela, też agenta giełdowego, któremu przekazał swoje transakcje prosząc aby go zastąpił. Najdelikatniejsze obroty odłożył do jutra, drwiąc sobie z kursów, walut, i ze wszystkich długów całej Europy. Piękny przywilej miłości! ona miażdży wszystko, przy niej wszystko blednie: ołtarze, trony i kursy papierów. O wpół do czwartej, w chwili gdy Giełda jest