Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odkryłby natychmiast w twarzy Eugenji wrodzoną szlachetność nieświadomą samej siebie, dostrzegłby pod tem spokojnem czołem cały świat miłości, a w oprawie jej oczu, w sposobie trzymania powiek, coś niewypowiedzianie boskiego. Rysy jej, rysunek głowy, których nigdy nie skaził ani nie znużył wyraz rozkoszy, podobne były do linij widnokręgu, tak łagodnie znaczących się w oddali spokojnych jezior. Ta fizjognomja spokojna, barwna, okolona blaskiem niby świeżo rozwity piękny kwiat, koiła duszę, odzwierciadlała urok sumienia, który się w niej odbijał i który nasycał jej spojrzenie. Eugenja była jeszcze na owym brzegu życia, gdzie kwitną dziecięce złudzenia, gdzie zrywa się stokrocie z rozkoszą później nieznaną. Toteż, przeglądając się w zwierciadle, rzekła do siebie, nie wiedząc jeszcze co to miłość:
— Jestem za brzydka. Nie zwróci na mnie uwagi.
Potem otworzyła drzwi wychodzące na schody i wyciągnęła szyję nadsłuchując od, głosów w domu.
— Nie wstaje, pomyślała słysząc ranny kaszel Nanon, oraz poczciwą dziewczynę kręcącą się, zamiatającą salę, zapalającą ogień, wiążącą psa i rozmawiającą z bydlętami w oborze. Natychmiast Eugenja zeszła i pobiegła do Nanon, która doiła krowę.
— Nanon, moja Nanon, zrób śmietanki do kawy dla kuzynka.
— Ależ panienko, trzebaby się wziąć do tego wczoraj, rzekła Nanon parskając rubasznym śmiechem. Nie mogę zrobić śmietanki. Panienczyn kuzynek jest milusi, milusi, naprawdę milusi. Nie widziała go pani w szlafroku z jedwabiu i złota. Ja go widziałam. Ma bieliznę tak cienką, jak komża u naszego proboszcza.
— Nanon, zrób placuszek.
— A kto mi da drzewa do pieca, a mąki, a masła? rzekła Nanon, która, jako pierwszy minister pana Grandet, nabierała czasami straszliwej ważności w oczach Eugenji i jej matki. Mam okradać pana, aby dogadzać kuzynkowi? Poproś panienka o drzewo, o mąkę, o masło, toć to panienczyn ojciec, może panience dać. O, właśnie idzie, aby obejrzeć zakupy...