Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pochodzącą z sukcesji po nieboszczyku La Bartellière; wzięła także stamtąd rżniętą kryształową szklankę, wypełzłą złoconą łyżeczkę, starożytny flakon na którym były wyryte amorki, i ustawiła wszystko tryumfalnie na kominku. Więcej się w niej zrodziło myśli w ciągu kwadransa, niż ich miała od czasu jak żyła ma świecie.
— Mamo, rzekła, kuzyn nie będzie mógł znieść zapachu łojówki. Gdybyśmy kupili świecę?...
Poszła, lekka jak ptaszek, wyciągnąć z sakiewki talara, którego otrzymała na miesięczne wydatki.
— Masz, Nanon, leć prędko.
— Ale co powie ojciec?
Tę straszliwą wątpliwość podniosła pani Grandet, widząc córkę uzbrojoną w cukierniczkę ze starej sewrskiej porcelany, przywiezioną przez pana Grandet z zamku Froidfond. Skądże ty weźmiesz cukru? Oszalałaś?
— Mamo, Nanon kupi i cukru razem ze świecą.
— Ale ojciec?
— Czyby to było przyzwoite, żeby jego bratanek nie mógł się napić szklanki wody z cukrem? Zresztą ojciec nie będzie widział.
— Ojciec widzi wszystko, rzekła pani Grandet potrząsając głową.
Nanon wahała się, znała swego pana.
— Ależ idźże, Nanon, skoro to moje urodziny.
Nanon parsknęła grubym śmiechem, słysząc pierwszy żart, jaki młoda jej pani popełniła w życiu, i usłuchała. Podczas gdy Eugenja i jej matka siliły się upiększyć pokój przeznaczony przez pana Grandet dla jego bratanka, Karol stał się przedmiotem względów pani des Grassins, która mizdrzyła się do niego.
— Jest pan bardzo odważny, rzekła; opuszczać rozkosze zimowe stolicy poto aby zagrzebać się w Saumur! Ale jeżeli pana widok nasz nie przestrasza zbytnio, zobaczy pan, że i tu można się bawić.
Puściła na niego iście prowincjonalne oko. Z przyzwyczajenia