Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Matka miała słuszność, rzekła płacząc. Cierpieć i umrzeć.
Przeszła wolnym krokiem z ogrodu do sali. Wbrew swemu zwyczajowi, nie szła przez korytarz, ale odnalazła wspomnienie Karola w tej starej szarej sali, gdzie na kominku znajdował się zawsze pewien spodek, którego używała co rano przy śniadaniu, równie jak sewrskiej cukierniczki. Ten ranek miał być dla niej uroczysty i pełen zdarzeń. Nanon oznajmiła jej wizytę proboszcza. Proboszcz ten, krewny Cruchotów, sprzyjał rachubom prezydenta de Bonfons. Od kilku dni, stary kanonik Cruchot skłonił go do pomówienia z panną Grandet, w sensie czysto religijnym, o jej obowiązku wejścia w stan małżeński. Widząc swego pasterza, Eugenja myślała, że przychodzi po tysiąc franków, jakie dawała co miesiąc dla biednych, i zawołała na Nanon aby je przyniosła; ale proboszcz uśmiechnął się.
— Dziś, droga pani, przychodzę z panią pomówić o biednej dziewczynie, którą interesuje się całe Saumur, a która, z braku litości nad sobą, nie żyje po chrześcijanńsku.
— Mój Boże, księże proboszczu, zastaje mnie ksiądz w chwili w której niepodobna mi jest myśleć o bliźnich; jestem całkowicie zajęta sobą. Jestem bardzo nieszczęśliwa, nie mam innego schronienia prócz Kościoła, ma on łono dość szerokie, aby zawrzeć wszystkie nasze cierpienia, a uczucia dość płodne, abyśmy mogli czerpać w nich bez obawy że ich zabraknie.
— Droga pani, mówiąc o tej dziewczynie, będziemy mówili o pani. Niech pani posłucha. Jeśli pani chce być zbawiona, ma pani przed sobą tylko dwie drogi: albo porzucić świat, albo poddać się jego prawom. Słuchać swego losu ziemskiego, albo swego losu niebiańskiego.
— Ach, głos twój, księże proboszczu, mówi do mnie w chwili, w której pragnęłam usłyszeć jakiś głos. Tak, Bóg skierował księdza tutaj. Pożegnam świat i będę żyła dla samego Boga w ciszy i samotności.