Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dwu ukradkowych pocałunków, potem on odjechał, rzucając między nich dwoje cały ocean. Ta miłość, przeklęta przez ojca, niemal zabrała jej matkę, i dawała jej same cierpienia, zmięszane z wątłemi nadziejami.
Tak więc, aż dotąd, Eugenja rwała się ku szczęściu tracąc siły, nie wymieniając ich. W życiu moralnem, jak w życiu fizycznem, istnieje wdech i wydech: dusza potrzebuje chłonąć uczucia drugiej duszy, przyswajać je sobie, aby je zwracać zbogacone. Bez tego pięknego ludzkiego zjawiska, nie istnieje życie serca; brak mu wówczas powietrza, cierpi, ginie. Eugenja zaczynała cierpieć. Dla niej, majątek nie był ani władzą ani pociechą; mogła istnieć jedynie przez miłość, przez religję, przez wiarę w przyszłość. Miłość tłumaczyła jej wieczność. Serce jej i ewangelja ukazywały jej dwa światy. Zanurzała się dniem i nocą w te dwie nieskończoności, które dla niej może tworzyły tylko jedną. Chroniła się w siebie samą, kochając i myśląc że jest kochana. Od siedmiu lat, uczucie jej zagarnęło wszystko. Skarbem jej nie były miljony, których dochody się piętrzyły, ale szkatułka Karola, ale dwa portrety wiszące nad jej łóżkiem, ale klejnoty odkupione od ojca, ułożone dumnie na wacie w szufladzie sekretarzyka, ale naparstek stryjenki, którego używała jej matka i który codziennie brała ze czcią aby pracować nad haftem: istne dzieło Penelopy, podjęte jedynie po to, aby włożyć na palec to złoto pełne wspomnień.
Nie wydawało się prawdopodobne, aby panna Grandet zechciała wyjść za mąż w czasie swej żałoby. Szczera jej pobożność była znana. Tak więc, rodzina Cruchot, której polityką kierował roztropnie stary kanonik, zadowoliła się osaczeniem dziedziczki, otaczając ją najczulszemi względami.
Co wieczór, sala jej napełniała się najgorętszymi i najbardziej oddanymi cruchotystami, którzy silili się śpiewać pochwały pani domu na wszystkie tony. Miała swego przybocznego lekarza, swego kapelana, swego szambelana, swoją pierwszą damę dworu, swego pierwszego ministra, swego kanclerza wreszcie, kanclerza który