Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzewikami i z miną niewiniątka. Nie ma serca ani duszy, skoro śmie zabierać skarb biednej dziewczyny bez pozwolenia rodziców.
Skoro drzwi od ulicy zamknęły się za starym, Eugenja wyszła z pokoju i podbiegła do matki.
— Mężna byłaś, mamo, dla swego dziecka, rzekła.
— Widzisz, dziecko, dokąd nas prowadzą rzeczy zakazane?... Wpędziłaś mnie w kłamstwo.
— Och, poproszę Boga, aby ukarał tylko mnie.
— Czy to prawda, rzekła wystraszona Nanon wchodząc, że panienka ma być na chlebie i wodzie przez resztę życia?
— Cóż to znaczy, Nanon, rzekła spokojnie Eugenja.
— Och, ja tam nie będę jadła omasty, kiedy nasza panienka je suchy chleb. Nie, nie.
— Ani słowa o tem wszystkiem, Nanon, rzekła Eugenja.
— Zamknę gębę na klucz, ale zobaczy panienka! Pierwszy raz od dwudziestu czterech lat, Grandet jadł obiad sam.
— No i co, został pan wdowcem, rzekła Nanon. To bardzo przykro być wdowcem, kiedy się ma dwie kobiety w domu.
— Nie gadam do ciebie. Trzymaj gębę, albo fora ze dwora. Co ty tam masz w garnku, słyszę że się coś gotuje?
— Topię tłuszcz...
— Będą goście wieczór, zapal ogień.
Cruchotowie, pani des Grassins i jej syn przyszli o ósmej i zdziwili się, że nie widzą ani pani Grandet, ani jej córki.
— Żona jest trochę cierpiąca, Eugenja została przy niej, odparł stary winiarz, którego twarz nie zdradzała żadnego wzruszenia.
Po godzinie spędzonej na nieznaczących rozmówkach, pani des Grassins, która poszła odwiedzić panią Grandet, zeszła; każdy zapytał jej pokolei:
— Jak się ma pani Grandet?
— Niedobrze, wcale nie dobrze. Stan jej wydaje mi się do-