Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż nie jesteśmy małżeństwem? odparł. Mam twoje słowo, przyjmij ty moje.
— Twój na zawsze, — twoja na zawsze, powiedzieli razem.
Nigdy na(ziemi nie wymieniono świętszej obietnicy; niewinność Eugenji uświęciła na chwilę miłość Karola.
Nazajutrz rano śniadanie było smutne. Mimo złotego szlafroka i krzyżyka na aksamitce, jakie jej dał Karol, nawet Nanon, mogąca swobodnie wyrazić swoje uczucia, miała łzy w oczach.
— Biedny milusi pan jedzie na morze, niechże go Bóg prowadzi.
O wpół do jedenastej, rodzina ruszyła aby odprowadzić Karola do dyliżansu jadącego do Nantes. Nanon spuściła psa, zamknęła drzwi i chciała zabrać torbę podróżną Karola. Wszyscy przekupnie na starej ulicy znaleźli się na progu sklepów, aby widzieć ten pochód, do którego na rynku przyłączył się rejent Cruchot.
— Nie płacz tylko, Eugenjo, rzekła matka.
— Mój bratanku, rzekł Grandet pod bramą gospody, całując Karola w oba policzki; jedziesz biedny, wracaj bogaty, odnajdziesz honor swego ojca czysty. Ja ci za to ręczę, ja, Grandet; bo wówczas będzie zależało jedynie od ciebie, abyś...
— Och, stryju, osładzasz mi ból mego wyjazdu. Czyż to nie najpiękniejszy podarek, jaki mi możesz uczynić?
Nie rozumiejąc słów starego bednarza, któremu przerwał, Karol oblał stwardniałą twarz stryja łzami wdzięczności, podczas gdy Eugenja ściskała z całych sił rękę kuzyna i ojca. Tylko rejent uśmiechał się, podziwiając spryt Grandeta, bo on jeden zrozumiał starego lisa. Czterej Saumurczycy, otoczeni gromadką gapiów, stali przy koczobryku, dopóki nie ruszył; poczem, kiedy znikł na moście i kiedy go było słychać już tylko zdała, winiarz rzekł:
— Szczęśliwej drogi!
Na szczęście, jeden tylko Cruchot usłyszał ten wykrzyknik. Eugenja i jej matka udały się w miejsce, z którego mogły jeszcze