Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To, co podziwiasz, to nic, rzekł naciskając 6prężynę, która odsłoniła drugie dno. Oto, co dla mnie warte jest tyle, co cała ziemia.
Wydobył dwa portrety, dwa arcydzieła pani Mirbel, bogato oprawne w perły.
— Och, piękna osoba, czy to nie ta pani, do której pis...
— Nie, rzekł z uśmiechem. Ta pani, to moja matka, a to mój ojciec; twój stryj i twoja stryjenka. Eugenjo, powinienbym cię błagać na kolanach o przechowanie tego skarbu. Gdybym zginął i stracił twój mająteczek, to złoto wynagrodzi ci stratę, a tobie jednej mogę zostawić te dwa portrety, ty jesteś godna przechować to; ale zniszcz je, aby po tobie nie dostały się w inne ręce...
Eugenja milczała.
— Więc tak, zgadzasz się, prawda? dodał przymilnie.
Słysząc te same słowa, które ona powiedziała kuzynowi, rzuciła mu pierwsze spojrzenie kochającej kobiety, jedno z owych spojrzeń, w których jest prawie tyleż zalotności co głębi. On ujął jej rękę i ucałował ją.
— Aniele czystości, to nasza tajemnica, nieprawdaż?... Pieniądz nie będzie nigdy dla nas niczem. Uczucie, które robi z niego coś, będzie odtąd wszystkiem.
— Podobny jesteś do matki. Czy miała głos taki słodki jak ty?
— Och, o wiele słodszy...
— Tak, dla ciebie, rzekła spuszczając oczy. No, Karolu, połóż się, ja tak chcę, jesteś zmęczony. Do jutra.
Wysunęła łagodnie rękę z rąk kuzyna, który ją odprowadził świecąc jej. Kiedy znaleźli się na progu, rzekł:
— Ach! czemuż jestem zrujnowany!
— Och, mój ojciec jest bogaty, zdaje mi się, odparła.
— Biedne dziecko, rzekł Karol cofając się do pokoju i opierając się o ścianę, nie byłby dał mojemu ojcu umrzeć, nie trzymałby cię w takiej nędzy, żyłby inaczej.
— Ale ojciec ma Froidfond.