Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A gdybym ja obciął wiedzieć, kto tutaj króluje?
Paquita spojrzała mań ze drżeniem.
— Więc nie ja? rzekł wstając i odtrącając dziewczynę, która padła głową wtył. Ja chcę być sam, tam gdzie jestem.
— Uderzające! uderzające!... rzekła biedna niewolnica zdjęta grozą.
— Za kogóż ty mnie bierzesz?... Czy odpowiesz?
Paquita wstała zwolna, z oczami we łzach, wyjęła z szuflady sztylet i podała go Henrykowi gestem, który rozczuliłby tygrysa.
— Daj mi ucztę taką, jaką daje mężczyzna kiedy kocha, — rzekła, — i, kiedy będę spała, zabij mnie, bo nie mogę ci odpowiedzieć. Słuchaj! Jestem przywiązana, jak biedne zwierzę do swego palika; sama się dziwię, że mogłam rzucić pomost nad przepaścią, która nas dzieli. Upój mnie, a potem mnie zabij. Och, nie, nie, rzekła składając ręce, nie zabijaj! ja kocham życie! Życie jest dla mnie tak piękne! Jestem niewolnicą, ale jestem i królową. Mogłabym cię okłamać, powiedzieć że kocham tylko ciebie, dowieść ci tęgo, skorzystać z chwilowej władzy aby ci rzec: „Weź mnie tok, jak się ktoś poi mimochodem zapachem kwiatu w ogrodzie króla“. Poczem, rozwinąwszy chytrą wymowę kobiecą i skrzydła rozkoszy, nasyciwszy swoje praignienie, mogłabym cię kazać wrzucić w studnię, gdzieby cię nikt nie znalazł, a którą zbudowano poto, aby nasycić zemstę bez obawy przed dłonią sprawiedliwości, studnię pełną wapnia, które zapaliłoby się aby cię strawić, tak iż nie odnalezionoby ani cząsteczki. Zastałbyś w mojem sercu, mój ma zawsze.
Henryk patrzał ma tę dziewczynę bez drżenia, a to nieustraszone spojrzenie przejęło ją rozkoszą.
— Nie, nie uczynię tego! Nie jesteś tu w pułapce, ale na łonie kobiety która cię ubóstwia; to mnie, mnie wrzucą do studni.
— Wszystko to wydaje mi się bardzo zabawne, rzekł de Marsay przyglądając się jej. Ale wyglądasz mi ma dobrą dziewczynę, cokolwiek pomyloną; jesteś, daję słowo, niby żyjąca szarada, której rozwiązanie niełatwo znaleźć.