Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

młodym człowiekiem. Przyjaciel jego de Marsay określał go tak: „Pytacie mnie, co zacz jest Pawełek. Ależ Paweł... to Paweł de Manerville“.
— Cóż za cud, mój drogi, rzekł do Henryka, że jesteś tu w niedzielę.
— Miałem ci zadać to samo pytanie.
— Kobietka.
— Kobietka?
— Hm.
— Tobie mogę się przyznać bez niedyskrecji. Przy tem kobieta, która przychodzi w niedzielę do Tuileryj, nie istnieje z arystokratycznego punktu widzenia.
— Haha!
— Cicho siedź, albo już nic nie powiem. Za głośno się śmiejesz, pomyślą, że jesteśmy po dobrem śniadaniu. W ostatni czwartek, przechadzałem się tutaj po terasie des Feuillants, ot tak, bez żadnej myśli. Naraz, doszedłszy do bramy od ulicy Castiglione, którą namierzałem wyjść, spotykam się nos w nos z kobietą, lub raczej z młodą osóbką, która, jeżeli mi się nie rzuciła na szyję, to, jak sądzę, ni tyle przez skrupuły, ile wskutek owego głębokiego zdumienia, co to poraża ręce i nogi, przeszywa szpik i włazi w pięty aby przykuć człowieka do ziemi. Często wywierałem tego rodzaju wrażenie. To coś niby magnetyzm zwierzęcy, który staje się bardzo silny, kiedy atomy okazują szczególne powinowactwo. Ale to, mój drogi, nie było ani zdumienie, ani pospolita dziewczyna. Gdyby wyrazić co mówiła jej twarz, toby znaczyło: „Jakto! ty tu, mój ideał, przedmiot moich myśli, moich marzeń każdego ranka i każdego wieczoru! Skąd się tu wziąłeś? czemu dziś rano? czemu nie wczoraj? Weź mnie, jestem twoja, et caetera!“ — Dobryś, pomyślałem sobie, jeszcze jedna! Przyglądam się jej. Ba, mój drogi, z fizycznego punktu widzenia, ta nieznajoma, to najbardziej urocza kobiecość, jaką mi się zdarzyło spotkać. Należy do odmiany, którą Rzymianie nazywali fulva, flava, kobieta z płomienia. A prze-