Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

coś nakształt Emila Russa, materjał ma obywateli. Ci nie pojawiają się nigdy w świecie. Dyplomaci nazywają ich niegrzecznie „dudkami“. Dudki czy nie, powiększają oni liczbę owych ludzi, miernych, pod których ciężarem ugina się Francja. Są zawsze pod ręką; zawsze gotowi partaczyć sprawy publiczne lub prywatne płaską kielnią mierności, szczycąc się swą impotencją, której dają miano cnoty i uczciwości. Te prymusy społeczne zabagniają urzędy, armję, sąd, parlament, dwór. Pomniejszają, płaszczą kraj i stanowią poniekąd w ciele politycznem limfę, która je obciąża i osłabia. Te uczciwe figury uważają ludzi z talentem za niemoralnych lub za łajdaków. Jeżeli te łajdaki każą opłacać swoje usługi, przynajmniej służą na coś; podczas gdy tamci szkodzą i cieszą się szacunkiem mas; ale, szczęściem dla Francji, wykwintna młodzież piętnuje ich na każdym kroku mianem ciemięgów.
Zatem, na pierwszy rzut oka, każdy pojmie głęboką różnicę między dwoma rodzajami złotej młodzieży, lubej korporacji do której należał Henryk de Marsay. Ale obserwatorowie, którzy nie zatrzymują się na powierzchni, dochodzą rychło do przekonania, że różnice są czysto moralne i niema nic tak zwodniczego jak piękna powłoka. Bądź co bądź, wszyscy oni cisną się jednako do pierwszych rzędów; paplą na prawo i lewo o sprawach, ludziach, o literaturze, sztukach pięknych; wciąż mają w ustach każdorocznego Pitta i Koburga; przerywają rozmowę dla kalamburu; obracają w śmieszność naukę i uczonego; gardzą wszystkiem czego nie znają lub czego się lękają; następnie wznoszą się ponad wszystko czyniąc się najwyższymi sędziami wszystkiego. Każdy obełgałby własnego ojca i byłby gotów wylewać krokodyle łzy na łonie matki; ale naogół nie wierzą w nic, obmawiają kobiety lub odgrywają skromność, a w rzeczywistości dadzą się wodzić za nos lichej kurtyzanie albo starej kochance. Wszyscy porówni stoczeni są do szpiku kości rachubą, zepsuciem, brutalną żądzą karjery. Jeżeli im grozi kamień, to przedewszystkiem sonda znalazłaby go w ich sercu.