Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kosztowne rośliny, rozwijające swoje płatki tylko o pewnych godzinach. To są egzotyczne wyjątki.
Ale Paryż jest pod każdym względem krainą sprzeczności. O ile prawdziwe uczucia są tam rzadkie, spotyka się tam również, jak gdzieindziej, szlachetną przyjaźń, poświęcenie bez granic. Na tem polu bitwy interesów i namiętności, tak jak wśród owych maszerujących społeczeństw w których króluje egoizm, gdzie każdy zmuszony jest bronić się sam i które nazywamy armją, zdaje się że uczucia — kiedy się objawią — bywają pełne, i są, przez kontrast, tem wznioślejsze. Tak i twarze. Czasami w Paryżu w najwyższej arystokracji widzi się tu i ówdzie jakąś uroczą twarz młodego chłopca, owoc zgoła wyjątkowego wychowania i obyczaju. Z młodzieńczą urodą krwi angielskiej łączą takie twarze mocny typ południowy, francuskiego ducha, czystość formy. Ogień ich oczu, rozkoszna czerwień warg, lśniący heban włosów, biała cera, wytworny owal twarzy, czynią z nich piękne kwiaty ludzkie, wspaniale odcinające się od reszty fizjognomij zwiędłych, starych, pomiętych, skrzywionych. Toteż kobiety zwracają natychmiast pełen podziwu wzrok na tych młodych ludzi, wzrok pełen owej łakomej przyjemności, z jaką mężczyźni patrzą na osobę ładną, skromną, pełną uroku, strojną we wszystkie wdzięki, w jakie wyobraźnia nasza lubi stroić ideał dziewiczości.
Jeśli ten pobieżny rzut oka na ludność paryską wytłumaczył rzadkość rafaelowej twarzy, oraz namiętny podziw, jaki musi ona budzić od pierwszego spojrzenia, główny sens naszego opowiadania jest usprawiedliwiony. Quod erat demonstrandum — co było do udowodnienia — jeżeli wolno zastosować scholastyczne formuły do studjum obyczajów.
Otóż, w jeden z owych wiosennych poranków, kiedy liście, mimo iż rozwite, nie są jeszcze zielone; kiedy słońce zaczyna prażyć dachy a niebo jest błękitne; kiedy tłum paryski wychodzi ze swych komórek, zaczyna brzęczeć po bulwarach, płynie niby stubarwny wąż ulicą de la Paix ku Tuilerjom, pozdrawiając przepychy hyme-