Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panie, rzekł zdumiony Birotteau jeszcze raz przerywając adwokatowi, nie sądziłem aby trzeba było uciekać się do sądów poto by...
— Panna Gamard, która obce uprzedzić wszelkie komplikacje, rzekł pan Caron, przysłała mnie, abym się porozumiał z panem.
— A więc, jeżeli pan będzie tak uprzejmy zajść jutro, odparł mów ksiądz Birotteau, poradzę się i ja kogoś z mojej strony.
— Niech i tak będzie, rzekł Caron z ukłonem.
I kauzyperda odszedł. Biedny wikarjusz, przerażony uporem z jakim panna Gamard go ściga, wszedł do jadalni ze zmienioną twarzą. Na jego widok, zasypano go pytaniami:
— Cóż się takiego stało, księże Birotteau?
Zrozpaczony ksiądz usiadł bez odpowiedzi, tak mocno ogarnęło go poczucie nieszczęścia. Ale po śniadaniu, kiedy kilkoro jego przyjaciół skupiło się w salonie przy dobrym ogniu, Birotteau opowiedział naiwnie szczegóły swej przygody. Słuchacze, którzy zaczynali się już nudzić na wsi, zainteresowali się tą intrygą, tak bardzo w duchu życia prowincji. Wszyscy wzięli stronę księdza przeciw starej pannie.
— Jakto? rzekła pani de Listomère, czy ksiądz nie widzisz jasno, że kanonik Troubert chce twego mieszkania?
Tutaj historyk miałby prawo nakreślić portret tej damy; ale osądził, iż nawet ci, którym system kognomologji Sterne’a jest obcy, nie mogliby wymówić tych trzech słów: Pani de Listomére! nie wyobrażając sobie osoby szlachetnej, godnej, miarkującej surową dewocję staroświeckim klasyczno — monarchicznym wykwintem i dwornością manier; dobrej ale nieco sztywnej; lekko mówiącej przez nos; pozwalającej sobie na lekturę Nowej Heloizy, na teatr, i noszącej jeszcze sztuczne włosy.
— Nie powinien ksiądz ustępować tej starej jędzy! wykrzyknął pan de Listomère, porucznik okrętu, przybyły na urlop do ciotki. Jtśli ksiądz będzie miał odwagę i pójdzie za memi radami, niebawem będziemy mieli spokój.