Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał zwykłą godność. Kiedy wikarjusz przestał mówić, daremnie szukał na twarzy Trouberta, w tej chwili upstrzonej plamami żółtszemi jeszcze niż zwykle, śladu uczuć, które musiał zbudzić w tajemniczym księdzu. Przetrwawszy chwilę w milczeniu, kanonik odpowiedział. Każde jego słowo musiało być zdawna odmierzone i odważone; odpowiedź ta byłaby dla inteligentnego człowieka dowodem zdumiewającej głębi jego duszy i potęgi umysłu. Pognębił wikarjusza, powiadając, że wszystko to dziwi go tem więcej, iż sam, bez zwierzeń księdza Birotteau, nie byłby spostrzegł nic; nieuwagę tę przypisuje swoim poważnym zajęciom, swojej pracy, oraz pochłonięciu myślami, które nie pozwalają mu zwracać uwagi ma drobiazgi. Wtrącił mimochodem, — ale tak aby się nie zdawało że chce sądzić postępki człowieka, którego wiek i nauka zasługują na szacunek, — że „niegdyś samotnicy niewiele myśleli o swem pożywieniu i mieszkaniu, w pustelniach, gdzie oddawali się świętym contemplactjom“, i że „dzisiaj kapłan wszędzie może myślą swoją stworzyć sobie pustelnię“. Następnie, wracając do sprawy wikarjuisza, dodał, że „te nieporozumienia są dlań czemś zupełnie nowem. Przez dwanaście lat nic podobnego nie zaszło pomiędzy panną Gamard a czcigodnym księdzem Chapeloud. Może (dodał) oczywiście podjąć się roli rozjemcy między wikarjuszem a gospodynią, ile że przyjaźń jego dla niej nie przekracza granic zakreślonych przez Kościół wiernym swoim sługom; ale wówczas sprawiedliwość wymaga, aby wysłuchał i panny Gamard. Pozatem (mówił), nie zauważył w niej żadnej zmiany; zawsze była taka; on sam chętnie poddaje się pewnym jej dziwactwom, wiedząc że ta czcigodna panienka jest wzorem wcielonej dobroci i słodyczy; te lekkie zmiany humoru trzeba przypisać chorobie piersiowej, o której nie mówi i którą znosi z rezygnacją chrześcijanki...“ W końcu oświadczył wikarjuszowi, że „o ile jeszcze kilka lat spędzi z parnią Gamaird, lepiej będzie umiał poznać i ocenić skarby tego przezacnego charakteru“.
Ksiądz Birotteau wyszedł zawstydzony. Znalazłszy się w okrutnej konieczności kierowania się własnym rozumem, osądził pannę