Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w Zofji Gamard jedyne uczucia do jakich biedna istota była zdolna: uczucia nienawiści, które, utajone, w spokoju i monotonii ciasnego prowincjonalnego życia, nabrały tem większej siły przez to, iż rozgrywały się na małych rzeczach i w ciasnej sferze. Birotteau był z rzędu tych łudzi, na których wszystko się wali, ponieważ, nie zdolni nic widzieć, nie mogą niczego umilknąć: wszystko na nich spada.
— Tak, będzie ładnie, odparł po chwili kanonik, który widocznie zbudził się z zadumy i chciał się okazać grzeczny.
Birotteau, przerażony czasem, jaki upłynął między pytaniem a odpowiedzią (pierwszy raz w życiu wypił kawę w milczeniu!), opuścił jadalnię ze ściśniętem sercem. Filiżanka kawy ciążyła mu w żołądku. Przechadzał się smutnie po wąskich bukszpanowych alejach, które tworzyły gwiazdę w ogródku. Kiedy się obrócił, obszedłszy raz w koło, ujrzał w progu salonu pannę Gamard i księdza Troubert. Stali w milczeniu: on ze skrzyżowanemi rękami, nieruchomy jak posąg ma grobie, ona oparta o oszklone drzwi. Patrzyli weń, jakgdyby licząc jego kroki. Dla człowieka nieśmiałego, niema uciążliwszej rzeczy, niż być przedmiotem ciekawych spojrzeń; ale, jeżeli spojrzenia te sączą nienawiść, ból jaki sprawiają zmienia się w męczarnię. Niebawem ksiądz Birotteau wyroił sobie, że przeszkadza pannie Gamard i kanonikowi. Myśl ta, zrodzona z lęku i poczciwości, wzmogła się tak, że wolał opuścić ogród. Odszedł nie myśląc już o swej kanonji, tak dalece pochłonęła go rozpaczliwa tyranja starej panny. Przypadkowo, szczęściem dla siebie, znalazł w kościele wiele roboty: było kilka pogrzebów, jeden ślub i dwa chrzty. To mu pozwoliło zapomnieć o swych strapieniach. Kiedy żołądek oznajmił mu godzinę obiadu, wydobył nie bez przerażenia zegarek i stwierdził, że jest kilka minut po czwartej. Znał punktualność panny Gamard, pośpieszył tedy czemprędzej do domu.
Ujrzał w kuchni pierwsze danie już sprzątnięte. Kiedy wszedł do jadalni, stara panna rzekła głosem, w którym przebijała równo-