Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udręczone we wszystkich pragnieniach, zmuszone dławić głos natury, stare panny doznają zawsze jakiegoś wewnętrznego przymusu, z którym nie oswajają się nigdy. Czyż nie jest przykro w każdym wieku, zwłaszcza dla kobiety, czytać na twarzach odrazę, kiedy losem jej jest budzić w sercach jedynie miłe uczucia? Toteż spojrzenie starej panny jest zawsze kose, nietyle przez skromność, ile przez lęk i wstyd. Nie przebaczają światu swej fałszywej roli, ponieważ nie przebaczają jej samym sobie. Otóż, niepodobieństwem jest istocie ludzkiej, będącej w ciągłej wojnie z sobą, lub w sprzeczności z życiem, zostawić innych w spokoju i nie zazdrościć ich szczęścia.
Ten bezmiar smutnych myśli widniał w szarych i wyblakłych oczach panny Gamard, szeroka zaś czarna obwódka, która je okalała, świadczyła o długich walkach jej samotnego życia. Wszystkie zmarszczki jej twarzy biegły prosto. Linje czoła, głowy i policzków miały coś twardego, oschłego. Pozwalała obojętnie rosnąć siwym kosmykom z kilku brodawek, jakie miała na twarzy. Wąskie usta zaledwie pokrywały zbyt długie zęby, zresztą dość białe. Włosy jej, niegdyś czarne, zbielały w okropnych migrenach. Wypadek ten zmuszał ją do noszenia koku; ponieważ jednak nie umiała go wkładać tak aby ukryć jego ślady, istniała często przestrzeń między krajem czepka a czarnym sznurkiem, który przytrzymywał tę licho ufryzowaną perukę. Suknia jej, taftowa w lecie, merynosowa w zimie, ale zawsze brunatna, ściskała trochę zabardzo jej niezręczną kibić i chude ramiona. Z pod krochmalonego kołnierzyka wyglądała szyja, której czerwona skóra była artystycznie prążkowana niby dębowy liść oglądany pod światło. Pochodzenie panny Gamard dostatecznie zresztą tłumaczyło niedostatki jej wdzięku. Była córką handlarza drzewa, zbogaconego chłopa. Mając lat osiemnaście, mogła być świeża i pulchna; ale nie zostało ani śladu z białej cery ani z pięknych kolorów, które lubiła wspominać. Cera jej była wyblakła jak często u dewotek.
Ze wszystkich rysów, orli nos najdosadniej wyrażał despotyzm