Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale powiedzże pan wreszcie, jak to było! pytali wszyscy Stanisława, tłocząc się w poufnem kółku w kącie salonu.
Stanisław zrobił z tego wydarzenia małą powiastkę pełną domyślników, i podkreślał je gestami i pozami obciążającymi całą rzecz w wysokim stopniu.
— To nie do uwierzenia! powtarzano.
— W południe? mówiła jedna z pań.
— Nais byłaby ostatnią kobietą, którąbym podejrzewała.
— Co ona zrobi teraz?
Nastąpiły komentarze, przypuszczenia, bez końca!... Du Châtelet bronił pani de Bargeton; ale bronił tak niezręcznie, że podsycał jeszcze ogień komerażów zamiast go ugasić. Lili, zrozpaczona upadkiem najpiękniejszego anioła angulemskiego Olimpu, poszła, zapłakana, obnieść nowinę po konsystorzu. Kiedy miasto było już dostatecznie wzburzone, szczęśliwy Châtelet udał się do pani de Bargeton, gdzie zastał, niestety! tylko jeden stolik wista; poprosił dyplomatycznie Nais o chwilę rozmowy w buduarze. Usiedli na kanapce.
— Wie pani zapewne, rzekł Châtelet przyciszonym głosem, czem zajmuje się cale Angoulême?
— Nie, odparła.
— Zanadto, rzekł, jestem pani przyjacielem, aby panią zostawić w nieświadomości. Obowiązkiem moim jest dać pani możność uśmierzenia potwarzy wymyślonych z pewnością przez Amelję, która jest natyle zuchwała, aby się uważać za twoją rywalkę. Zaszedłem dziś rano odwiedzić panią z tą małpą Stanisławem, który szedł przedemną o kilka kroków, kiedy, doszedłszy tutaj (rzekł Châtelet wskazując na drzwi), oznajmił, iż widział panią z panem de Rubempré w sytuacji, która nie pozwoliła mu wejść; wpadł na mnie, cały poruszony, pociągając mnie z sobą i nie dając czasu na opamiętanie się; byliśmy już w Beaulieu, kiedy mi wyjawił przyczynę swego odwrotu. Gdybym ją znał, nie byłbym się ruszył z salonu, aby oświetlić tę sprawę na pani korzyść; ale