Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stary niedźwiedź, ów wzór ojców dawnej daty, uczynił synowi tę łaskę, że nie wymagał zaległych czynszów i nie obdzierał go z oszczędności z jakiemi syn niebacznie się zdradził. Dawid posmutniał: zrozumiał, że, w razie nieszczęścia, nie może liczyć na pomoc ojca.
W całem Angoulême gadano jedynie o koncepcie biskupa i odpowiedzi pani de Bargeton. Najmniejsze wydarzenia wypaczono, powiększono, upiększono niebawem tak, iż poeta stał się bohaterem chwili. Ze sfer wyższych, gdzie huczała ta burza plotek, spadło kilka kropel i w światek mieszczański. Kiedy Lucjan przechodził przez Beaulieu, udając się do pani de Bargeton, zauważył zazdrosną baczność, z jaką przyglądało mu się wielu młodych ludzi, oraz pochwycił kilka zdań, które go wbiły w dumę.
— Oto szczęśliwy chłopak, rzekł dependent adwokacki nazwiskiem Petit-Claud, bardzo brzydki, kolega szkolny Lucjana, wobec którego ten przybierał protekcyjne miny.
— Niema gadania: ładny chłopiec, ma talent, i pani de Bargeton szaleje za nim, odparł jakiś obywatelski synek, który był obecny przy lekturze.
Lucjan niecierpliwie oczekiwał godziny, w której wiedział iż zastanie Luizę samą; czuł potrzebę uzyskania jej zezwolenia na małżeństwo siostry. Pani de Bargeton stała się panią jego losów. Po wczorajszym wieczorze, Luiza będzie może tkliwsza, a tkliwość ta snadnie sprowadzi chwilę szczęścia... Nie omylił się: pani de Bargeton przyjęła go z emfazą uczucia, która temu nowicjuszowi w amorach wydała się wzruszającym postępem miłości. Poddała piękne złote włosy, ręce, głowę, płomiennym pocałunkom poety, który, przez wczorajszy wieczór, tyle wycierpiał!
— Gdybyś widział swoją twarz kiedy czytałeś! — rzekła: wczorajszego dnia bowiem doszli do owego ty, do tej pieszczoty słów, wówczas, gdy, na kanapie, Luiza białą ręką otarła krople potu, zawczasu strojące perłami czoło, na które ona kładła wieniec. Iskry sypały się z twych pięknych oczu! zdało mi się, że