Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego dziadek; otóż, słuchaj mnie, myśl nietyle o mężu co o tym huncfocie... Mam zaufanie do ciebie... Ty mogłabyś ocalić mój majątek... mój biedny mająteczek...
— Ależ, papusiu, syn będzie twoją chlubą, ujrzysz go pewnego dnia bogatym, bogatym własną pracą, z wstążeczką Legji honorowej na piersi...
— Niby skąd? spytał winiarz.
— Zobaczy ojciec! Ale, nim to nastąpi, czy zrujnowałby cię tysiąc talarów?... Tysiącem talarów mógłbyś wstrzymać pościg... Więc dobrze, jeśli nie masz zaufania do Dawida, pożycz mnie, ja ci oddam, ubezpieczysz je na moim posagu, na mojej pracy...
— Zatem Dawida ścigają? wykrzyknął winiarz, zdumiony iż to, co uważał za potwarz, jest prawdą. Oto co znaczy umieć się podpisać!... A moje czynsze!... O, panienko, trzeba mi w te pędy iść do Angoulême, zabezpieczyć się i pogadać z Cachanem, moim zastępcą... Ślicznieś zrobiła, żeś mnie przyszła odwiedzić... Dobrze wiedzieć zawczasu jak rzeczy stoją...
Po dwugodzinnej walce, Ewa musiała odejść, pobita tym niezwyciężonym argumentem: „Kobiety nie mają pojęcia o interesach“. Przybywszy z nieokreśloną nadzieją, Ewa puściła się z powrotem niemal złamana. Wróciwszy, trafiła właśnie na czas, aby otrzymać wyrok, skazujący Sécharda na zapłacenie Métivierowi całej sumy. Na prowincji, obecność woźnego u drzwi jest, sama z siebie, wielkiem wydarzeniem; ale Doublon zachodził tu od jakiegoś czasu zbyt często aby sąsiedztwo nie miało o tem gadać. Toteż, Ewa nie śmiała wychodzić z domu, obawiała się usłyszeć szepty.
— Och! bracie, bracie! wykrzyknęła biedna Ewa, przebiegając kurytarz i wstępując na schody, nie mogłabym ci przebaczyć, chyba w godzinie...
— Ha! rzekł Séchard który wyszedł naprzeciw, chodziło o to, aby go ratować od samobójstwa.
— Nie mówmy więc już o nim nigdy, odparła łagodnie. Kobieta, która go wciągnęła w otchłań Paryża, ma ciężką zbrodnię