Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

córkę, ma siedemnaście lat, jeżeli będzie mądra, łatwo się pan ułoży ze starym kutwą...
— Posłaliśmy ją przed dwoma laty do Auxerre do starszej pani Mariotte, aby ją uchronić od wszelkiego nieszczęścia, rzekł Kuternoga; wolę raczej zdechnąć, niż...
— Jaki on głupi, rzekł Tonsard; patrz na moje córki, czy pomarły od tego? Ten, ktoby powiedział że nie są cnotliwe jak święty obrazek, miałby do czynienia z moją fuzją!
— Ciężko byłoby na tem skończyć! wykrzyknął Kuternoga potrząsając głową; wolałbym raczej wziąć pieniądze za to by wygarnąć z fuzji do którego z tych Paryżanów!
— Ba, lepiej uratować ojca niż dać pleśnieć swej cnocie! odparł karczmarz.
Tonsard uczuł, że go stary Niseron trąca w ramię.
— Nie dobrze mówisz!... rzekł starzec. Ojciec jest stróżem honoru swej rodziny. Właśnie przez to że się prowadzicie w ten sposób, ściągacie na siebie wzgardę; przez to oskarżają lud, że nie jest godny wolności! Lud powinien dawać bogaczom przykład obywatelskich cnót i honoru. Sprzedajecie się temu Rigou za złoto, wszyscy ilu was jest! Kiedy mu nie oddajecie swoich córek, oddajecie mu swoją cnotę! To źle!
— Patrzcie do czego doszedł Kuternoga! rzekł Tonsard.
— Patrzcie do czego ja doszedłem! odparł stary Niseron; śpię spokojnie, niema cierni w mojej poduszce.