Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

china, mimo że była jedynie małą chłopianką, przedstawiała obraz przerażającej dojrzałości, jak wiele tych istot mających skończyć przedwcześnie, tak jak rozkwitły. Dziwaczny produkt krwi czarnogórskiej i burgundzkiej, poczęty i wynoszony wśród trudów wojennych, z pewnością był rezultatem tych okoliczności. Szczupła, wątła, ciemna jak liść tytoniu, posiadała niewiarogodną siłę, o czem nie wiedzieli chłopi, którym tajemnice nerwowych organizacji są nieznane. Wsiowy system lekarski nie uznaje nerwów.
W trzynastym roku, Genowefa dojrzała już zupełnie, mimo że zaledwie miała wzrost dziecka w swoim wieku. Twarz jej zawdzięczała swemu pochodzeniu lub słońcu Burgundji topazową cerę, ciemną zarazem i błyszczącą, ciemną kolorem, błyszczącą połyskiem skóry, który postarzał młodziutką dziewczynę. Wiedza lekarska zganiłaby nas może za to twierdzenie. To przedwczesne postarzenie twarzy okupione było żywością, blaskiem, bogactwem światła, które czyniło z oczu Pechiny dwie gwiazdy. Jak u wszystkich tych oczu pełnych słońca i wymagających może silnej osłony, powieki były uzbrojone niemal nadmiernie długiemi rzęsami. Granatowo-czarne włosy, cienkie, długie i obfite, wieńczyły wielkiemi warkoczami czoło wycięte jak czoło starożytnej Junony. Ten wspapiały djadem włosów, te wielkie armeńskie oczy, to niebiańskie czoło miażdżyły twarz. Nos, mimo że naznaczony czystym i wytwornym łukiem, kończył się nozdrzami spłaszczonemi jak u konia. Tak samo jak nos, tak cały dół twarzy zda-